Zemsta "w białych rękawiczkach"
PiS oficjalnie zaprzecza, że dąży do delegalizacji Samoobrony. Nieoficjalnie jednak, w kuluarach, politycy tej partii wcale nie kryją, że pałają żądzą zemsty na ekipie Leppera i niekoniecznie musi to być wniosek o delegalizację. Ma to być raczej akcja przeprowadzona w białych rękawiczkach.
Narzędziem do uderzenia w Samoobronę ma być komisja śledcza. Oficjalnie do wyjaśnienia afery związanej z nagraniami posłanki Beger, a de facto do odkrycia ciemnej strony Samoobrony. Może to być efekt prac komisji śledczej. - Dlatego jeśli się okaże, że rzeczywiście, tak jak niektórzy podejrzewają, liderzy Samoobrony mają poważne związki ze służbami specjalnymi, to wtedy do takiego stanowiska w ramach tego co przedstawi komisja śledcza można by dojść - mówi poseł Tomasz Markowski.
Na razie PiS chce wrócić do pomysłu zakazu kandydowania dla osób skazanych. W ten sposób odegra się na Lepperze i jego kompanach, a z drugiej strony wbije klin między zjednoczoną ostatnio opozycję, bo to przecież pomysł PO.
Tymczasem czwartkowe "Życie Warszawy" doniosło, że PiS zamierza złożyć do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o delegalizację Samoobrony. Szanse na realizację tego planu są małe. Jak dowiedziało się "ŻW", ekspertyzy prawne w tej sprawie mają dziś trafić do władz partii.
PiS uważa, że partia Andrzeja Leppera łamie aż dwa artykuły konstytucji: 11 i 104. Chodzi o weksle na 552 tys. zł, podpisane przez wszystkich kandydatów na posłów i senatorów tej partii. Formalnie ma to być opłata za wykorzystanie znaczka Samoobrony w kampanii wyborczej. Andrzej Lepper zagroził jednak, że kwotę tę będą musieli zapłacić wszyscy posłowie, którzy poprą rząd. Zdaniem PiS, jest to szantaż - przypomina dziennik.
Artykuł 11 konstytucji mówi o tym, że partie polityczne zrzeszają swoich członków na zasadach dobrowolności i równości. Weksle, do których podpisania zmuszano parlamentarzystów Samoobrony, naruszają - zdaniem prawników zatrudnionych przez PiS - obie zasady. Dobrowolność oznacza, że można zarówno wstąpić do partii, jak i wyjść z niej bez żadnych restrykcji.
Według nich Samoobrona łamie też artykuł 104 konstytucji. Zgodnie z nim "posłów nie wiążą instrukcje wyborców". Prawnicy chcą dowodzić, że parlamentarzyści mają więc prawo zmieniać ugrupowania w trakcie kadencji, bo reprezentują nie partię, lecz cały naród, a uniemożliwianie im tego przez Samoobronę narusza konstytucję.
Zdaniem konstytucjonalistów, z którymi rozmawiało "Życie Warszawy", wniosek o delegalizację ma małe szanse w Trybunale Konstytucyjnym.
RMF/INTERIA.PL/PAP