Zatrzymani za przetargi
Policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji zatrzymali we wtorek trzech byłych pracowników biura logistyki tej komendy, podejrzewanych w sprawie tzw. ustawiania przetargów na zakup rumuńskich samochodów terenowych ARO.
Prokuratura zarzuca im m.in. poświadczenie nieprawdy i przekroczenie uprawnień przy przetargach, oraz przyjmowanie za to korzyści, np. samochodów do użytkowania.
O nieprawidłowościach przy zakupie ARO jako pierwsi poinformowali dziennikarze RMF FM i "Dziennika", ujawniając sprawę dwa miesiące temu.
Zatrzymani dziś, to dwaj funkcjonariusze z ok. 20-letnim stażem (b. zastępca naczelnika biura i b. specjalista) oraz pracownik cywilny - poinformował dyrektor biura komunikacji społecznej KGP Paweł Biedziak.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi białostocka prokuratura apelacyjna, do której - przez Prokuraturę Krajową - na początku lipca trafiło zawiadomienie od komendanta głównego policji.
Jak powiedział szef Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku Sławomir Luks, trzech mężczyzn zatrzymano pod zarzutem m.in. poświadczenia nieprawdy i przekroczenia uprawnień przy przetargach oraz przyjmowania za to korzyści, np. w postaci samochodów do użytkowania czy ulg przy ich zakupie.
Zarzuty poświadczenia nieprawdy i przekroczenia uprawnień dotyczą przetargu na, przeznaczone dla policji, rumuńskie samochody terenowe ARO. Jak wyjaśnił Luks, chodziło o protokoły odbioru 88 aut, w których potwierdzono ich odbiór i fakt, iż są zaadaptowane do wersji zapisanej w umowie, gdy tak w istocie nie było.
- W wyniku aneksu do umowy Komenda Główna Policji przekazała blisko 5,5 mln zł na rachunek pośrednika w tej transakcji, a to pozwoliło tej firmie uniknąć odstąpienia przez KGP od umowy, co wiązałoby się z koniecznością zapłaty przez tę firmę kary umownej, w postaci 10 proc. wartości całego kontraktu, to jest 650 tys. zł oraz umożliwiło jej uniknięcie kar umownych za nieterminowe dostawy poszczególnych pojazdów - dodał szef białostockiej prokuratury.
Jeszcze we wtorek zatrzymani zostaną przewiezieni do Białegostoku i jeszcze tego dnia będą im stawiane zarzuty. Luks dodał, że zarzuty korupcyjne (przyjmowanie samochodów do użytkowania, ulgi przy ich zakupie, udział w przyjęciach) dotyczą nie zakupu samochodów ARO, ale innych przetargów. Przy takiej kwalifikacji prawnej, o jakiej mówi prokuratura, zatrzymanym grozi do 10 lat więzienia.
KGP nie wyklucza kolejnych zatrzymań pracowników komendy, nie tylko w sprawie nieprawidłowości w przetargu na rumuńskie samochody terenowe ARO, ale też w innych przetargach m.in. na rejestratory rozmów i komputeryzację policji. Nadal bowiem trwa kontrola przetargów.
Jak powiedział Paweł Biedziak, materiały z kontroli będą sukcesywnie, podobnie jak w przypadku przetargu na samochody ARO, przekazywane prokuraturze.
Prokurator Luks powiedział, nawiązując do wtorkowej publikacji "Rzeczpospolitej", w której jest mowa o zamieszaniu w sprawę co najmniej siedmiu pracowników KGP, że "odcina się od tej informacji". - Materiał dowodowy zgromadzony na dziś pozwolił nam na takie czynności, a nie inne - dodał.
W czerwcu komendant główny policji Marek Bieńkowski przekazał prokuratorowi krajowemu doniesienie o popełnieniu przestępstwa przy zakupie 105 rumuńskich radiowozów ARO. Jak mówił wtedy na konferencji prasowej, w przetargu na zakup tych aut specyfikacja istotnych warunków zamówienia była tak przygotowana, że nie można było wybrać innej oferty. - Absolutnie nie został spełniony wymóg uczciwej konkurencji - powiedział Bieńkowski.
Szef policji już wówczas nie wykluczył, że w KGP mogła działać grupa osób: funkcjonariuszy wyższych rangą i pracowników logistyki, którzy dopuścili się nieprawidłowości podczas przetargów.
Bieńkowski poinformował też wtedy, że powołał grupę dochodzeniową do zbadania niektórych przetargów z lat 2001-2005. Wyjaśnił, że zdecydował się powiadomić prokuraturę, bo zebrany dotychczas materiał, świadczył o tym, iż "istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa przez grupę wysokich funkcjonariuszy ówczesnego kierownictwa policji i grupę pracowników logistyki".
W czasie, gdy doszło do przetargu na samochody, logistykę w policji nadzorował ówczesny zastępca komendanta głównego policji Zbigniew Chwaliński. Podał się on do dymisji po aferze dotyczącej zakupu w 2003 r. przez KGP z tzw. wolnej ręki 24 volkswagenów transporterów od firmy Kulczyk Tradex.
INTERIA.PL/RMF/PAP