Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Trzecie tysiąclecie i koniec świata w oczach wizjonerów

Jesteśmy na początku trzeciego tysiąclecia n.e. i nadal, tak jak kilka lat temu na przełomie wieków XX i XXI, zasypuje nas lawina proroctw i przepowiedni, najczęściej o bliskim końcu świata.

/AFP

Tak było również tysiąc lat temu. Problem więc nie jest nowy. A wszystko to za przyczyną jednego akapitu Apokalipsy św. Jana: "Potem ujrzałem anioła, zstępującego z nieba, który miał klucz od Czeluści i wielki łańcuch w ręce. I pochwycił Smoka, Węża starodawnego, którym jest diabeł i szatan i związał go na tysiąc lat. I wtrącił go do Czeluści, i zamknął i pieczęć na nim położył, by już nie zwodził narodów, aż tysiąc lat się dopełni. (...) A gdy skończy się tysiąc lat, z więzienia swego szatan zostanie zwolniony. I wyjdzie, aby omamić narody z czterech narożników ziemi, Goga i Magoga, by ich zgromadzić na bój, a liczba ich jak piasek morski".

Średniowieczni komentatorzy byli zgodni co do tego, że jest to zapowiedź końca świata, który nastąpi wtedy, gdy ostatni z monarchów (a może ostatni z papieży) kończącego się tysiąclecia "dowiedziawszy się po znakach, że jest on już bliski, a szatan został uwolniony" przybędzie do Jerozolimy i wstąpi na Golgotę, aby złożyć Bogu w ofierze insygnia swojej władzy. A potem nastąpi czas szatana, a ludzie będą "wobec siebie jako wilki drapieżne". Następnie Armageddon, wielka bitwa, oddzieli dobrych od złych. I to będzie czas Sądu Ostatecznego.

Ale kiedy ma to nastąpić, tego dokładnie komentatorzy nie wiedzieli. W tysiąc lat od czego? Narodzin Jezusa, Jego śmierci, Wcielenia, a może Odkupienia? Trzeba więc wypatrywać znaków na niebie i na ziemi: komet, dziwnie świecących nieznanych gwiazd, potworów, epidemii zarazy, głodu, pożaru, powodzi i innych klęsk żywiołowych, złości i nieprawości wśród ludzi, bezbożności, nieumiarkowana i fałszywych proroków. Tyle Apokalipsa św. Jana i jej średniowieczni komentatorzy.

A co na to tzw. zwykli ludzie? Okrągłe daty, przełomy wieków i tysiącleci sprzyjają katastroficznym nastrojom. Już tysiąc lat temu, kiedy ludzkość Europy wchodziła w drugie tysiąclecie chrześcijaństwa, ludzie obawiali się końca świata i Armageddonu. Dzisiaj jesteśmy niewolnikami czasu - ciągle nam go brakuje, spieszymy się, gdzieś pędzimy, tyle spraw mamy jeszcze do załatwienia. Pięćdziesiąt pokoleń temu życie toczyło się powoli. Rytm życia dostosowany był do pór dnia i roku i toczył się zgodnie z rytmem natury. Nic nie działo się szybko. Na przełomie pierwszego i drugiego tysiąclecia nasi przodkowie żyli inaczej niż my, ale tak samo cierpieli, kochali, bali się i miotały nimi pragnienia, namiętności i lęki. Na całym świecie żyło ok. 250 milionów ludzi, w Europie 70 milionów, a w Polsce - porośniętej gęstymi puszczami - zaledwie 1 milion. Na lądzie panowało niezwyciężone Cesarstwo Rzymskie, a na morzach okrutni Wikingowie. Życie było ciężkie i niebezpieczne. Arabscy kupcy zapuszczali się jednak w nieznane północne rejony po bursztyn, futra i miód, przywożąc w zamian jedwab, broń i egzotyczne przyprawy - gdyż już w tamtych czasach chęć zysku była silniejsza niż strach przed niebezpieczeństwem. Kupcy ci byli także pierwszymi kronikarzami obyczajów panujących w krainach, które odwiedzali.

Jeden z nich - Ibrahim ibn Jakub - tak opisywał naszych przodków, żyjących na terenach ówczesnej Polski: "Słowianie skorzy są do zaczepki i gwałtowni. Gdyby nie ich niezgoda, żaden lud nie zdołałby im sprostać w sile. (...) Kobiety ich, kiedy wyjdą za mąż, nie cudzołożą. Ale gdy panna pokocha jakiegoś mężczyznę, idzie do niego i zaspokaja swoją żądzę. A kiedy mąż ją poślubi i znajdzie dziewicą mówi: gdyby w tobie było co dobrego, byliby cię pragnęli inni mężczyźni i wybrałabyś kogoś, kto by wziął twoje dziewictwo. I uwalnia się od niej". Ówczesny Kościół przekonywał, że "żadna z dzikich bestii nie jest tak szkodliwa, jak kobieta", a św. Paweł głosił: "nauczać niewieście nie dopuszczam ani panować nad mężem, a być w milczeniu i wszelkim poddaństwie" i jeszcze "każda niewiasta powinna spłonąć ze wstydu, że jest niewiastą".

Pomimo tej jawnej, wręcz chorobliwej nienawiści Kościoła do kobiet - nasze praprababki na przełomie pierwszego i drugiego tysiąclecia cieszyły się zadziwiającą niezależnością i swobodą, którą niestety w niedługim czasie utraciły prawie na następne tysiąc lat. Słowianki były zaś wyjątkowo gwałtowne i (jak byśmy to dziś powiedzieli) wyemancypowane. Np. Adelajda, siostra Mieszka I i żona króla Węgier, zaglądała zbyt często i ponad miarę do kielicha, przeklinała jak obozowy ciura, jeździła konno równie dobrze jak rycerz, a rozgniewana zarąbała mężczyznę. Córka Mieszka I Świętosława, choć wydana za króla Szwecji Eryka, miała licznych kochanków i bardzo bujne życie, zaś żona Mieszka I Dobrawa - pomimo że była wdową i miała ponad trzydziestkę, gdy go poślubiła - nosiła włosy rozpuszczone jak dziewica i nie odmawiała mężowi uciech cielesnych w wielkim poście! Kobiety nie były wtedy niewolnicami, lecz partnerkami i towarzyszkami mężczyzn.

Dziewczynki i chłopców wychowywano tak samo, a wieku 5 lat posyłano wspólnie do przyklasztornych szkół. Dopiero dwa wieki później koedukację uznano za niemoralną, a kobiety odesłano do kuchni, małżeńskich łożnic i dziecinnych pokoi. Ślubu, zwłaszcza w wyższych warstwach społecznych, najczęściej nie zawierano z miłości, zaś małżeństwo było rodzajem przymierza między dwoma rodami. Branie żony gwałtem, bez jej woli i zgody, było na porządku dziennym. Ojciec oddawał dziewczynę przyszłemu mężowi w przedsionku kościoła i był to akt najzupełniej prywatny. Kościół zaczął nalegać wprawdzie, aby wolę zawarcia ślubu wyrażali obydwoje narzeczeni i by milczenie jednej ze stron nie przyjmować za zgodę, jednak ślub kościelny ze świadkami, w formie jaką znamy obecnie, to dopiero zdobycz VIII wieku. Dziesięć wieków temu życie trwało krótko. Sposób wychowania dzieci pozbawiony był serdeczności, ciepła i czułości, a osobowość kształtowały czytane w przyklasztornych szkołach pełne okrucieństw żywoty świętych męczenników. Trudno więc dziwić się, że wszelkie okropności, tortury, rany, krew i śmierć nie robiły na nikim wrażenia. Przemoc była czymś normalnym, a kalecy i chorzy zapełniali świat, zaś publiczne egzekucje i tortury były ulubionym widowiskiem, rozrywką i opium dla mas, niczym dzisiejsza telewizja. Drugą powszechną rozrywką było korzystanie z seksualnych usług upadłych dziewek. Prostytucja stała się prawdziwą plagą, tak, że władze usiłowały wprowadzić jakiś system do pracy kobiet upadłych (np. w niektórych niemieckich miastach mogły one pracować tylko dwie godziny po zmroku). Na szczęście nie było wtedy jeszcze syfilisu, trądu i dżumy, które jednak przywleczone wkrótce ze Wschodu przez kolejne krucjaty pustoszyły Europę przez następne wieki.

Wiemy już, jakie były wizje św. Jana i jak komentowali je średniowieczni. A co wieszczyli inni wizjonerzy? Jedną z wieszczek była legendarna Sybilla, która odwiedziła izraelskiego króla Salomona ok. 875 roku p.n.e. A kiedy król koniecznie chciał się dowiedzieć, kiedy nastąpi dzień Sądu Ostatecznego, powiedziała: "Co się tyczy Dnia Sądnego, królu, to się dziać będą wielkie przemiany na świecie przed nim. (...) Nad miastem Bożym i nad innymi świętymi miejscami będzie cesarz pogański panował i przez wiele czasu w rękach swoich trzymał, aż się będzie zbliżało dwa tysiące lat od śmierci Messyasza. Tu przybędzie jeden król od Zachodu Słońca, zdobędzie wszystkie miejsca święte i przywiedzie pogan do prawej wiary. Za panowania tego króla wynijdą na świat wszystkie skarby, które od stworzenia świata ukryte były". Ale powiedziała także: "Ludzie na krótko przed Dniem Sądnym usłyszą i zobaczą siedem znaków, a na ostatku straszliwy przechodzący grzmot, od piorunów idący, które przez siedem dni nieustannie bić będą i od których straszliwego grzmotu miasta (...) burzyć i obalać się będą".

O trzecim tysiącleciu miał też coś do powiedzenia Nostradamus. Jego wizje są dla nas o tyle pocieszające, że koniec świata następuje w nich po roku 3000, a nie 2000. Wg Nostradamusa nasz świat przestanie istnieć w 3005 roku. Ale nie będzie to koniec ludzkości. Ziemi zagrozi kosmiczna katastrofa (podobna do tej sprzed 60 milionów lat, na skutek której wyginęły dinozaury), zderzenie z wielką kometą, a ludzie udadzą się w Kosmos, w poszukiwaniu nowej ojczyzny, kosmicznej ziemi obiecanej. Nostradamus zawarł swoje przepowiednie i wizje w 966 czterowierszach, tzw. centuriach. Centurie trudno jest jednoznacznie rozszyfrować, ponieważ pełne są symboli, przenośni i niedopowiedzeń. Jednak badający je pasjonaci (niektórzy we współpracy z informatykami i historykami) twierdzą, że odznaczają się one dużą trafnością.

Nostradamus urodził się w 1503r. w Prowansji. Był wizjonerem, filozofem, botanikiem, ale przede wszystkim lekarzem. Skutecznie walczył z epidemiami dżumy i syfilisu. Zamiast leczyć upustami krwi, które w owych czasach uchodziły za środek skuteczny na wszelkie choroby, zalecał kuracje ziołowe, higienę osobistą, częste mycie się i utrzymywanie czystości w domu i w spiżarni. Rzeczy i odzież, które zetknęły się z zarazą kazał palić. Jak więc widać jego metody, jak na ówczesne czasy, były wielce nowatorskie. Sukcesy ściągnęły jednak na niego nienawiść kolegów po fachu, którzy nie rozumieli jego metod i zazdrościli mu skuteczności terapii. Nostradamus od dziecka interesował się astrologią, ale wizje przyszły znacznie później.

Co więc nas czeka w trzecim tysiącleciu wg przepowiedni Nostradamusa? Otóż badacz centurii Manfred Dimd, który poświęcił temu zajęciu ok. 30 lat swego życia, odsłania rąbka tajemnicy. Wg niego udało się rozszyfrować m.in. następujące informacje zawarte w czterowierszach: lata 2011, 2500, 2700 i 3005 Nostradamus uważa za przełomowe dla ludzkości, lata 2011-2014 nazywa czasem "niebezpiecznym dla całego narodu ludzkiego", ostrzega przed konfliktami międzynarodowymi, religijnymi i zniszczeniem środowiska naturalnego. W różnych częściach globu w latach 2010-2014 będą wybuchać różne lokalne konflikty zbrojne, a ludzkość musi uważać, aby nie doprowadziły one do wybuchu konfliktu światowego. W 2014 roku powstanie nowy, silny chrześcijański ruch religijny. W 2030 roku trzej uczeni dokonają największego wynalazku w dziejach ludzkości. A będzie to technologia ekologicznie czystej i niewyczerpującej się energii. W 2048 Hiszpania obejmie przywództwo w Europie, a w 2070 odkrycia archeologiczne potwierdzą ostatecznie prawdziwość wydarzeń opisanych w Biblii.

Lata 2065 - 2300 będą okresem wielkich wypraw kosmicznych, a statki kosmiczne osiągną prędkość bliską prędkości światła. Nastąpią też kontakty z istotami z innych planet i nie zawsze będą to kontakty przyjazne. Człowiek zapali sztuczne słońce, którym Ziemia będzie oświetlana w nocy. Po 2400 roku ludzkość uzyska władzę nad czasem i realną możliwość ingerencji w proces starzenia się. Sny o wiecznej młodości przestaną być tylko marzeniami. Podstawowym zadaniem duchowieństwa będzie kontrolowanie genetycznych eksperymentów, aby nie były one wykorzystywane w złych celach i służyły dobru ludzkości.

Na zakończenie pomyślna wiadomość dla Polski i Polaków. Wg Nostradamusa z najbardziej tragicznych dla ludzkości czasów i kataklizmów Polska ma wyjść bez większego uszczerbku. Jest to zbieżne ze słowami nieżyjącego już polskiego wizjonera ojca Czesława Klimuszki, który na krótko przed swoją śmiercią powiedział, że gdyby miał jeszcze żyć 100 następnych lat, to chciałby je spędzić w Polsce, gdyż wbrew pozorom będzie w naszym kraju najbardziej bezpiecznie.

Lidia Irla

MWMedia

Zobacz także