W piątkowy wieczór politycy karnie i w skupieniu poszli na mszę. Listy obecności pilnował Zbigniew Chlebowski. Potem grzecznie pojechali do hotelu i po krótkim spotkaniu przy herbacie pochowali się w swoich pokojach, relacjonuje "Fakt". W sobotę po wyciszeniu nie było już jednak śladu. Parlamentarzyści znów przyjechali na mszę i wykład, ale z trudem - i nie wszyscy - dotrwali do jego końca. Szturmem ruszyli między półki sklepu benedyktyńskiego. Błyskawicznie znikł z nich zapas miodu pitnego. Panie przebierały w herbatkach i syropach. Do domów politycy wrócili późnym popołudniem w sobotę. Mogli więc całą niedzielę spędzić na próbowaniu benedyktyńskich specjałów. Miejmy nadzieję, że te wielkopostne w końcu rekolekcje dostarczyły im czegoś więcej niż tylko pełnych brzuchów, kpi "Fakt".