Szczęśliwa dekada
Dekada, która się kończy, zmieniła w Polsce prawie wszystko. Od stopy życiowej i podziału bogactwa, przez stosunki rodzinne po nasze postawy ideowe i poglądy polityczne. Nawet ci sami nie są dziś tacy sami.
Kto z nas zachował emocjonalną pamięć ponurego 2000 r.? Kto pamięta, co czuł i jak mu się wiodło w roku śmierci Tischnera, Herlinga-Grudzińskiego, Szczypiorskiego, Karskiego, Giedroycia? W roku upadku Banku Staropolskiego, samobójstwa/zabójstwa byłego wicepremiera Sekuły, Oscara dla Wajdy i rozpadu koalicji AWS-UW? A był to także rok błyskotliwego zwycięstwa Aleksandra Kwaśniewskiego w wyborach, które dały mu drugą kadencję, i wybuchu popularności Lecha Kaczyńskiego, którego premier Buzek wyciągnął z lamusa, by powierzyć mu resort sprawiedliwości.
Ten rok był jak gniazdo, w którym wielkie ptaki złożyły już swoje jaja, ale z żadnego nic się jeszcze nie wykluło. Z jednej strony triumf Kwaśniewskiego zapowiadał bliskie miażdżące zwycięstwo lewicy w wyborach parlamentarnych i wszystkie kłopoty, które ono przyniosło. Z drugiej IV RP została poczęta, gdy pod koniec roku minister Lech Kaczyński rozesłał do prokuratorów instrukcję nakazującą zaostrzenie polityki karnej, a Sejm uchwalił ustawę pozwalającą zamykać do więzienia każdego mającego jakąkolwiek ilość jakiejkolwiek substancji uznanej za narkotyk.
Z jednej strony, w drodze do Europy czarne tablice rejestracyjne zaczęliśmy zastępować białymi, Sejm zaczął uchwalać "ustawy europejskie", kurs złotego został upłynniony, ale z drugiej, stagnacja zwiększała bezrobocie, rząd Buzka pogrążał się w korupcji i nepotyzmie, minister Dębski z hukiem stracił posadę, by wkrótce stracić też życie, Daniel Olbrychski szablą ciął wiszące w Zachęcie portrety aktorów w hitlerowskich mundurach, a ZChN oszalał na widok także wystawionej w Zachęcie figury JPII przywalonej ciężarem głazu w kształcie Ziemi.
Janusz Czapiński, Jacek Żakowski
Polityka