Pomogły... fartuszki i to tylko dwa, noszone na przemian przez zbyt obnażone uczennice. Okrzyczane przez uczniów jako obciachowe, fartuszki typu biedronka szybko sprawiły, że nagie pępki znikły ze szkolnego korytarza - pisze "Super Express". Zwycięską batalie z pępkami stoczyła Lidia Mikołajek (44 l.). Uderzyła w najczulsze miejsce, poczucie estetyki. Patentem na odkryte pępki chętnie dzieli się z kolegami po fachu. - Myślałam, co by tu zrobić, żeby dziewczynom goliznę przykryć. Założenie takiego jak mówią uczniowie - "sierotowatego" fartuszka skutkuje od razu. Dla dziewczyny to wstyd, by na siebie włożyć - mówi pani dyrektor. - Teraz przemycić pępek na lekcje ryzykują tylko nieliczne. A wtedy powiem: Biedronka czeka i po 5 minutach dziecko wygląda jak należy. Dziewczyny wolą pożyczyć sweterek od koleżanek niż założyć taki fartuszek - opisuje skuteczność pomysłu Lidia Mikołajek. Dyrektor obawiała się, jak do pomysłu odniosą się rodzice. Ci jednak od razu przyklasnęli fartuszkom. A uczniowie? Z pępkiem na wierzchu do szkoły przychodzić już nie chcą. - Szkoła to nie plaża. Nie mam czego żałować, bo nigdy się tak nie ubierałam - mówi Agnieszka Marcinowska (16 l.) z 3c. - Koleżanka, która założyła fartuszek, była załamana. Stwierdziła, że więcej pępka nie odsłoni. Fartuszki fartuszkarni, pępki pępkami, ale pomysł wicepremiera Giertycha wprowadzenia ujednoliconych mundurków dla wszystkich uczniów nie wywołuje już entuzjazmu pani dyrektor: - Za rozporządzeniem powinny iść pieniądze dla tych rodzin, których na mundurki nie stać. Inaczej będzie przepychanka. A przecież nie wyprosimy z lekcji ucznia, który nie przyjdzie w mundurku. Przecież on też chce realizować obowiązek oświatowy - mówi Lidia Mikołajek "Super Expressowi".