"Rzeczpospolita": Szpiedzy poznali się na bolszewickim cmentarzu
Podejrzany o szpiegostwo ppłk. Zbigniewa J. poznał pracowników ambasady Federacji Rosyjskiej - z których część to oficerowie GRU - podczas organizowanych przez siebie uroczystości na cmentarzach żołnierzy Armii Czerwonej w całej Polsce.
"Rzeczpospolita" ujawnia szczegóły śledztwa służb kontrwywiadowczych, dzięki któremu udało się trafić na trop ppłk. J. Jak wojskowe specsłużby trafiły na jego trop?
"Pod stałą obserwacją był pracownik ambasady Rosji podejrzewany o to, że nie jest dyplomatą, tylko oficerem wywiadu wojskowego GRU. Sprawdzane były skrupulatnie jego kontakty. A jednym z kontaktów okazał się Zbigniew J." - opowiada gazecie anonimowy rozmówca z MON.
J. poznał pracowników ambasady Federacji Rosyjskiej - z których część to oficerowie GRU - podczas organizowanych przez siebie uroczystości na cmentarzach żołnierzy Armii Czerwonej w całej Polsce - pisze "Rzeczpospolita".
"Za informacje brał od Rosjan pieniądze. Ale to były niewielkie kwoty, maksymalnie po kilkaset dolarów" - zdradza informator gazety z kierownictwa MON.
Materiał dowodowy jest w sprawie J. jednoznaczny. Służba Kontrwywiadu Wojskowego założyła bowiem na telefonach podpułkownika podsłuchy. Grozi mu 15 lat więzienia.
Według informacji "Rzeczpospolitej" rosyjski dyplomata z GRU, który był oficerem prowadzącym Zbigniewa J., został już po cichu wydalony z Polski.