"Rzeczpospolita": Nielegalnie zdobyte dowody będą nieważne
Nielegalne nagrania na nic się zdadzą, choćby dotyczyły najcięższych przestępstw – pisze dziennik w dzisiejszym wydaniu. Od 1 lipca sąd nie będzie mógł stosować w procesie karnym dowodu zdobytego z naruszeniem prawa, np. dokumentu wykradzionego ze skrzynki pocztowej czy nagrania z podsłuchu.
To nowość w Polsce, ale nie np. w USA, gdzie zakazane są wszelkie "zatrute dowody" - pisze Marek Domagalski w "Rz". Nowy przepis nie tylko utrudni ściganie przestępców, ale też będzie miał wpływ na śledztwo ws. "afery taśmowej" - odbierze wartość ostatnio ujawnionym nagraniom rozmów polityków w restauracji Sowa&Przyjaciele.
Są one np. podstawą śledztwa w sprawie Mennicy, a więc wątku zakusów władzy na wpływanie na prezesa tej spółki, o czym mówił były minister Bartłomiej Sienkiewicz w rozmowie z prezesem NBP. By nagrania te nie straciły wartości, prokuratura musiałaby wnieść akt oskarżenia przed 1 lipca br. Jak podaje dziennik, raczej nie ma na to szans.
Po 1 lipca nie będzie więc można ujawniać w procesie karnym np. wykradzionych dokumentów i w ten sposób bronić się przed oskarżeniem.
Wielu prawników nie zostawia na nowym przepisie suchej nitki.
- Jeżeli funkcjonariusz czy osoba prywatna narusza prawo, np. włamując się do mieszkania, i zdobywa dokument, który może być dowodem, to powinna zostać ukarana, ale dowód należałoby wykorzystać jak każdy inny - wskazuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prof. Romuald Kmiecik z Katedry Kryminalistyki i Prawa Dowodowego UMCS.
Ekspert dodaje, że np. w przypadku dowodów z nagrania rozmowy czy z dokumentu nie ma znaczenia, kto i jak je uzyskał. Nie wpływa to na ich wartość.
W sprawach innych niż karne, np. rozwodowych, "zatrute dowody" zapewne wciąż będą używane.
Więcej w dzisiejszym wydaniu "Rzeczpospolitej"
Rzeczpospolita