Rząd brnie w bierność
Z informacji, jakie "Nasz Dziennik" uzyskał w resortach obrony narodowej i spraw zagranicznych, nie wynika, żeby polskie władze w jakikolwiek sposób zabiegały o zwiększenie wpływu naszego kraju na dochodzenie prowadzone w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem - wytyka gazeta.
Nasi prawnicy alarmują, że należy pilnie wdrożyć działania polityczne, aby Polska nie była tylko petentem wobec Rosjan prowadzących śledztwo - odnotowuje "ND".
Tymczasem przedstawiciele koalicji rządzącej przekonują, iż przejęcie przez Polskę inicjatywy w dochodzeniu wszczętym po katastrofie, w której zginął prezydent Lech Kaczyński i 95 innych osób, nie jest potrzebne. W ich ocenie, nie widać obecnie żadnych zagrożeń rzetelnego przebiegu śledztwa - zaznacza "Nasz Dziennik" w swojej dzisiejszej publikacji.
Rzecznik Prokuratury Generalnej prok. Mateusz Martyniuk powiedział wczoraj, iż nie ma prawnej możliwości powołania wspólnego polsko-rosyjskiego zespołu śledczego prowadzącego postępowanie w sprawie katastrofy w Smoleńsku. Jak dodał, kwestie te regulowane są przez umowy dwustronne i wobec różnych państw możliwości powoływania takich zespołów wyglądają odmiennie.
Jak mówi Kodeks postępowania karnego, pomoc prawna w postępowaniu przygotowawczym między polskimi organami uprawnionymi do prowadzenia tego postępowania oraz właściwymi organami innego państwa może polegać na wykonywaniu czynności śledztwa w ramach tzw. wspólnego zespołu śledczego. Musi na to jednak zezwalać odpowiednia umowa międzynarodowa.
Obecnie śledztwo w sprawie katastrofy prowadzą Rosjanie, polscy prokuratorzy uczestniczyli w czynnościach procesowych prowadzonych w Rosji po katastrofie. Niezależnie od śledztwa rosyjskiego już 10 kwietnia Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła własne śledztwo w sprawie.
INTERIA.PL/PAP