"Rz": Wysokie wydatki wizerunkowe resortu sprawiedliwości
Od momentu zawetowania dwóch ustaw przez Andrzeja Dudę, Ministerstwo Sprawiedliwości stara się pokazać decyzję prezydenta jako wizerunkową chęć poprawy notowań głowy państwa przed wyborami. Jednak, jak podaje dzisiejsza "Rzeczpospolita", kontrola NIK wykazała, że Zbigniew Ziobro sam wydaje sporo na tzw. "doradztwo public relations".
W zeszłym tygodniu "Rzeczpospolita" informowała o zatrudnianiu w resorcie sprawiedliwości osób bez doświadczenia. W tym tygodniu, powołując się na raport NIK podaje, że od stycznia ubiegłego roku ministerstwo zawarło 12 krótkoterminowych umów z dwoma ekspertami od PR na łączną kwotę 474,2 tys. zł. Każdy z nich zarabiał około 12,3 tys. lub 13,6 tys. zł, czyli tyle ile wynosi kierownicza pensja w ministerstwie.
Jak donosi reporter "Rzeczpospolitej" powołując się na opinie NIK, zawieranie krótkoterminowych umów pozwoliło obejść prawo zamówień publicznych, a tym samym uniknąć organizacji przetargów wymaganych przy przekroczeniu pewnej kwoty.
Z wyjaśnień resortu wynika, że wynagrodzenie ekspertów było adekwatne do wykonywanych obowiązków, a potrzeba ich zatrudnienia wynikała z dużej liczby proponowanych ustaw przez ministerstwo sprawiedliwości, co "zrodziło konieczność kompleksowych strategii informacyjnych".
Jan Grabiec (PO) w rozmowie z reporterem "Rzeczpospolitej" stwierdza, że zatrudnieni eksperci zajmowali się tylko karierą Zbigniewa Ziobry, a z racji tego, że działacze Solidarnej Polski kandydowali z list PiS, partia Ziobry nie może dysponować własnymi środkami i musi podpierać się publicznymi. Rzecznik PO wytyka także brak raportów z pracy tych ekspertów.
Podobne wnioski wyciągnęli cytowani przez "Rzeczpospolitą" kontrolerzy NIK, którzy stwierdzili w raporcie, że zatrudnieni pracownicy zajmowali się przygotowaniami Zbigniewa Ziobry do wystąpień telewizyjnych oraz brali udział w autoryzacji jego wywiadów.
Więcej w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".