Reymont i Kociubińska
Kandyduję na fotel prezydenta Warszawy - a niektórzy niezbyt zorientowani w temacie mają do mnie pretensje, że chcę ze Śródmieścia wywalić tramwaje (tak nawiasem: Łódź czy Kraków są przez tramwaje o wiele bardziej zniszczone i zakorkowane). Już więc miałem wysłać do redakcji felieton o tramwajach, gdy przeczytałem w "Dzienniku" dwie informacje.
O tym, że śp. Władysław Reymont, przy pomocy lekarza-oszusta śp. dra Jana Rocha Rauma, wyłudził ogromne odszkodowanie od "carskiej kolei", dzięki czemu mógł skupić się na pisaniu "Chłopów". A druga o tym, że tow. Aleksandra Jakubowska brała ponoć łapówki za pośrednictwo w ubezpieczaniu elektrowni "Opole".
To drugie wydarzenie dobitnie ilustruje po co są: (A) "państwowe" (czyli niczyje...) przedsiębiorstwa oraz (B) ubezpieczenia.
Tow. Jakubowska skasowała podobno 600 000 zł łapówek - za to, że spowodowała, że elektrownia ubezpieczała się w tej, a nie w innej firmie. Gdyby elektrownia była prywatna, właściciel nie byłby frajerem i wybrałby firmę, która ubezpieczy go o 1 200 000 taniej. 1 200 000, bo przecież ta firma zapłaciła te łapówki nie po to, by elektrownia zapłaciła jej cenę rynkową, lecz by zapłaciła więcej: co najmniej drugie 600 000 więcej!
Oczywiście: nie zapłaciła tego "elektrownia", tylko nieszczęśni mieszkańcy Opolszczyzny, którym odpowiednio podniesiono ceny za prąd.
Po drugie: ubezpieczenia są dziś albo powszechnie wymagane, albo wręcz ustawowo obowiązkowe. Tymczasem ubezpieczanie się jest nonsensem!!
Wyobraźmy sobie 10 elektrowni, które się ubezpieczały. Przez 10 lat. Nawet bez łapówek, po cenach rynkowych. W pierwszym roku spaliła się jedna, w drugim: druga, w dziesiątym - dziesiąta. Straty były jednakowe. Wszystkie otrzymały godziwe, jednakowe, odszkodowania. Skąd pochodziły pieniądze?
Tylko i wyłącznie z ich składek... To te elektrownie złożyły się na odszkodowania... i na utrzymanie firmy-ubezpieczyciela. Gdyby się więc nie ubezpieczyły, to byłyby bogatsze o 1/10 kosztów i zysków tej firmy!
Firmy ubezpieczeniowe mają dziś setki miliardów złotych; budżet samego ZUS-u jest prawie równy budżetowi całej III Rzeczpospolitej!!! Wydają część tych pieniędzy na propagandę: na wbijanie ludziom do głów, że "przezorny zawsze ubezpieczony"; że ubezpieczyć się "trzeba".
Jest to największa zaraza XX wieku. Potęga firm ubezpieczeniowych musi być zniszczona - w przeciwnym razie zniszczona zostanie nasza cywilizacja. O ile wiem, Amundsen, Ford czy Edison się nie ubezpieczali. Zdobywcy biegunów, kosmosu itp. nie myśleli o bezpieczeństwie. Ford nie ubezpieczył swojego businessu - nie było go stać. Gdy wszystko musi być ubezpieczone - wszystko powoli umiera...
A ponadto na ubezpieczeniach oszuści robią świetne interesy...
Reymont, co prawda, nie oszukał akurat firmy ubezpieczeniowej, tylko koleje - ale nie ma to znaczenia. Dowodzi tylko, że koleje "za cara" (one nie były "carskie", tylko prywatne!) płaciły odszkodowania wyższe niż PZU. Jednak to, że piszący w "Dzienniku" p. Michał Elmerych usprawiedliwia Reymonta: "Noblista wprawdzie wyłudził odszkodowanie, ale uszczuplił w ten sposób kieszeń zaborcy" - jest skandalem!!!
W ten sposób można usprawiedliwić wszystko. Polscy "jumacy" wprawdzie kradną - ale dzięki temu Bundeswehra ma mniej pieniędzy na czołgi. Inni w USA okradają "bogate kapitalistyczne świnie", śp. Jessie James obrabował koleje "niszczące prerię", śp. Józef Piłsudski w Bezdanach obrabował koleje "carskie", a śp. płk. Ryszard Kukliński zdradził, ale "komunistów". Więc są OK. I Kociubińska bez wyrzutów na sumieniu oszukuje ZUS, wyłudzając rentę. Jak Reymont mógł...
Niewolnik nie ma wyboru - można więc zrozumieć, że oszukuje. Ale wśród ludzi wolnych nazywa się to "relatywizmem moralnym".
Polacy są tą chorobą wyjątkowo mocno dotknięci.