W niezwykle szczerej rozmowie z "Super Expressem" wyznaje, że obawia się następnych przerzutów. Zdradza, że czeka go seria skomplikowanych badań i być może kolejne zabiegi chirurgiczne. Nie chce iść do szpitala. Na razie spędza czas u boku żony w mieszkaniu na warszawskim Powiślu. Energiczny, elegancko ubrany, przyjął w salonie dziennikarza "SE". - Jestem człowiekiem walki i nigdy się nie poddaję - mówi. Ale mimo uśmiechu na twarzy widać, że nie jest mu łatwo. Że zmęczony i osłabiony zmaga się z potworną chorobą. Panie profesorze, jeszcze w grudniu przekonywał pan, że po operacji i wycięciu guza płuc z pana zdrowiem jest coraz lepiej. Co się stało? To było przed badaniem, które wykazało powiększenie prawego nadnercza. Wykazało ono, że mam przerzut nowotworu. Nadnercze to ulubione miejsce przerzutu raka płuc. Atakuje jedno nadnercze bądź dwa naraz. Między świętami a Nowym Rokiem trafiłem do szpitala przy ul. Banacha. Cztery dni później... miałem już konferencję prasową z Jarosławem Kaczyńskim. I nikt się nie zorientował, że jestem po operacji. Jak długo był pan w szpitalu?! Dwa dni. I po operacji został pan poddany chemioterapii? Tak. Wystąpienie przerzutu dało jednoznaczne wskazanie do zastosowania chemii. Zniosłem ją fatalnie. Nie mogłem jeść, byłem totalnie osłabiony. Kiedy szedłem do Sejmu, niemal słaniałem się na nogach. Najgorsze dopiero nastąpiło... Po drugiej chemii wystąpiło skrajnie niebezpieczne powikłanie w postaci całkowitego zniszczenia białych krwinek. Okazało się, że jestem w stanie zagrożenia życia. Mój organizm był pozbawiony jakiejkolwiek obronności. Niewielka infekcja mogła mnie zabić. Co mówili lekarze? Moje doktory były przerażone (uśmiech)... A pan, panie doktorze!? Wiedziałem, że jest źle i że czeka mnie walka. Lekarze chcieli, abym koniecznie w szpitalu został. Ale nie zgodziłem się. Boi się pan szpitala? Nie boję się, ale zawsze lepiej w domu. Oczywiście wszystkie leki przykładnie brałem. Dlaczego organizm tak zareagował na chemię? To nie była jakaś nadzwyczajna reakcja. Powiem więcej - jest ona wpisana w ryzyko tego leczenia. Konsekwencją, czy też powikłaniem, może być uszkodzenie szpiku i układu krwiotwórczego.