Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Prof. Religa tydzień temu otarł się o śmierć

Zbigniew Religa walczy z nawrotem nowotworu. W ciągu kilku ostatnich tygodni przeszedł operację i był poddawany chemioterapii, a tydzień temu otarł się o śmierć. Teraz przygotowuje się do długiej walki o życie.

/Agencja SE/East News

W niezwykle szczerej rozmowie z "Super Expressem" wyznaje, że obawia się następnych przerzutów. Zdradza, że czeka go seria skomplikowanych badań i być może kolejne zabiegi chirurgiczne. Nie chce iść do szpitala. Na razie spędza czas u boku żony w mieszkaniu na warszawskim Powiślu. Energiczny, elegancko ubrany, przyjął w salonie dziennikarza "SE". - Jestem człowiekiem walki i nigdy się nie poddaję - mówi. Ale mimo uśmiechu na twarzy widać, że nie jest mu łatwo. Że zmęczony i osłabiony zmaga się z potworną chorobą.

Panie profesorze, jeszcze w grudniu przekonywał pan, że po operacji i wycięciu guza płuc z pana zdrowiem jest coraz lepiej. Co się stało?

To było przed badaniem, które wykazało powiększenie prawego nadnercza. Wykazało ono, że mam przerzut nowotworu. Nadnercze to ulubione miejsce przerzutu raka płuc. Atakuje jedno nadnercze bądź dwa naraz. Między świętami a Nowym Rokiem trafiłem do szpitala przy ul. Banacha. Cztery dni później... miałem już konferencję prasową z Jarosławem Kaczyńskim. I nikt się nie zorientował, że jestem po operacji.

Jak długo był pan w szpitalu?!

Dwa dni.

I po operacji został pan poddany chemioterapii?

Tak. Wystąpienie przerzutu dało jednoznaczne wskazanie do zastosowania chemii. Zniosłem ją fatalnie. Nie mogłem jeść, byłem totalnie osłabiony. Kiedy szedłem do Sejmu, niemal słaniałem się na nogach.

Najgorsze dopiero nastąpiło...

Po drugiej chemii wystąpiło skrajnie niebezpieczne powikłanie w postaci całkowitego zniszczenia białych krwinek. Okazało się, że jestem w stanie zagrożenia życia. Mój organizm był pozbawiony jakiejkolwiek obronności. Niewielka infekcja mogła mnie zabić.

Co mówili lekarze?

Moje doktory były przerażone (uśmiech)...

A pan, panie doktorze!?

Wiedziałem, że jest źle i że czeka mnie walka. Lekarze chcieli, abym koniecznie w szpitalu został. Ale nie zgodziłem się.

Boi się pan szpitala?

Nie boję się, ale zawsze lepiej w domu. Oczywiście wszystkie leki przykładnie brałem.

Dlaczego organizm tak zareagował na chemię?

To nie była jakaś nadzwyczajna reakcja. Powiem więcej - jest ona wpisana w ryzyko tego leczenia.

Konsekwencją, czy też powikłaniem, może być uszkodzenie szpiku i układu krwiotwórczego.

Po pierwszej operacji nie zdecydował się pan jednak na chemioterapię. Dlaczego?

Proszę to wyraźnie napisać: to nie była moja decyzja. Byłem bardzo zniesmaczony wypowiedziami niektórych lekarzy na łamach prasy pod adresem mojego leczenia. W moim odczuciu nie mieli prawa wypowiadać się, ponieważ nie znali mojego przypadku, nie leczyli mnie.

A jakie mieli zastrzeżenia?

Że powinienem wziąć chemię.

Dlaczego pan jej nie wziął?

Na konsylium czterech lekarzy zdecydowanie opowiedziało się przeciwko chemioterapii. Tylko jeden brał ją w ogóle pod uwagę. Decyzja była więc jasna: w tym konkretnym przypadku, w tych warunkach nie ma wskazań medycznych do wejścia z chemioterapią. Gdyby lekarze uznali inaczej, wziąłbym chemię bez wahania.

Jak dalej będzie przebiegało pana leczenie?

W połowie marca przejdę bardzo szczegółowe badania. Wtedy wszystko się okaże. Liczę, że lekarze powiedzą - wszystko jest w porządku, zapominamy o chorobie. Wiem jednak, że nowotwór może również zaatakować drugie nadnercze. Jeśli tak się stanie, konieczna będzie kolejna operacja. Jestem na to przygotowany.

A jak teraz się pan czuje?

Kiepsko... Mój ukochany Górnik przegrał z Ruchem w śląskich derbach. I muszę z przykrością stwierdzić, że chorzowianie byli lepsi (śmiech).

Nie korciło, by jechać na stadion?

Jeszcze jak! Miałem wielką ochotę poczuć atmosferę słynnego "kotła czarownic". Ale trudy podróży i mecz w strugach deszczu to na mój obecny stan zdrowia trochę zbyt wiele.

Mamy nadzieję, że ten stan zdrowia będzie poprawiał się z dnia na dzień... Jestem człowiekiem walki i nigdy się nie poddaję. Powiem tak: choroba może trafić każdego. Natomiast nie jest to powód, by załamywać ręce. Trzeba walczyć i słuchać się lekarzy.

INTERIA.PL

Zobacz także