Policja ma związane ręce przy dopalaczach
Nowa ustawa o dopalaczach wybija policji zęby - dowiaduje się "Dziennik Gazeta Prawna".Na skutek zawiłości prawnych i złego brzmienia nowych regulacji, wg obecnie obowiązującego prawa, policjanci nie mogą prowadzić działań operacyjnych wobec producentów i handlarzy dopalaczami. Czyli np. stosować podsłuchów, podejrzanych o ten proceder osób.
Jeśli policja lub ABW dostanie informację o prawdopodobnej fabryczce zakazanych środków, ma związane ręce. Nie mogą zweryfikować tych doniesień. Pozostaje im ryzyko wejścia do wskazanego miejsca. Jeśli jednak nie znajdą tam substancji zakazanych, narażają się na zarzut przekroczenia uprawnień i ewentualny proces cywilny.
W ubiegłą środę nad tym problemem debatowali: minister Michał Boni, wiceszef MSWiA Adam Rapacki oraz komendant główny policji.
Za produkcję i handel dopalaczami grozi kara od 20 tys. do miliona zł, ale egzekwuje ją sanepid. Zaś w takim przypadku obowiązuje procedura administracyjna a nie karna.
Policja zaś może ścigać np. osoby reklamujące dopalacze. Za ten czyn grozi kara od jednego do dwóch lat pozbawienia wolności - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
INTERIA.PL/PAP