"Ponieważ wrak Tu-154, który uległ katastrofie, nie został zwrócony Polsce, konieczne były badania na pozostałym egzemplarzu samolotu tego typu; czynności prowadzone na samolocie nie spowodowały utrudnień dla ewentualnych prac prokuratury" - podkreśliła w piątek podkomisja smoleńska. Według podkomisji, postanowienie prokuratury, zgodnie z którym dostęp do jedynego pozostałego w Polsce Tu-154 wymaga zgody śledczych, jest sprzeczny z porozumieniem między MON a prokuraturą. Jak podał serwis wPolityce.pl, Prokuratura Krajowa postanowiła włączyć samolot TU154M o numerze bocznym 102 do materiału dowodowego w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej. "Oznacza to, że aby zbliżyć się do maszyny, każdorazowo potrzebna będzie zgoda śledczych. Ta decyzja to efekt zniszczenia samolotu z powodu działalności Podkomisji do Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego" - podał serwis. Przytoczył też dokumenty świadczące, iż krytyczne elementy konstrukcji płatowca zostały uszkodzone wskutek działań podkomisji. Palonek: Badania były konieczne W przesłanym w piątek komunikacie sekretarz podkomisji Marta Palonek oświadczyła, że "wobec wielokrotnych odmów ze strony Federacji Rosyjskiej zwrotu wraku samolotu Tu-154M nr 101 (podkomisja) została zmuszona do wykorzystania innych dostępnych możliwości w celu wyjaśnienia przyczyn katastrofy z dnia 10 kwietnia 2010 r.", dlatego - jak wyjaśniła - "do prac włączono bliźniaczy samolot Tu-154M nr 102 będący w dyspozycji MON". Według podkomisji, "czynności prowadzone na samolocie TU 154M nr 102 umożliwiły wykonanie szeregu prac - pomiarów, testów - niezbędnych do kontynuowania badań i nie spowodowały utrudnień dla ewentualnych prac Prokuratury". Palonek przypomniała, że w 2017 roku podkomisja rozpoczęła współpracę z amerykańskim ośrodkiem NIAR, a prace miały na celu "zweryfikowanie tez zawartych w raportach MAK i KBWLLP z 2011 r. oraz odtworzenie rzeczywistego przebiegu katastrofy". "Prace wykonywane przez NIAR nadal trwają i są na ukończeniu. Należy podkreślić, że projekt ten nie byłby możliwy do zrealizowania bez szczegółowych danych dotyczących budowy samolotu TU 154M, a pozyskanych dzięki pracy członków Podkomisji na bliźniaczym samolocie stacjonującym w Mińsku Mazowieckim" - dodała. Prace komisji "przedmiotem ataków" "Podkomisja wyraża zdumienie, że jej prace stają się przedmiotem ataków w sytuacji braku dowodu rzeczowego (wrak samolotu) na terenie Polski oraz braku możliwości wykonywania nieskrępowanych prac przez przedstawicieli polskich organów, w tym prokuratury, na terenie Federacji Rosyjskiej" - oświadczyła Palonek. Zwróciła uwagę, że porozumienie między ministrem obrony a prokuratorem generalnym z listopada 2014 r. zawiera zobowiązanie do "nieutrudniania osiągnięcia celów określonych przepisami prawa". "W razie nieporozumień powinno dojść do rozmowy między Prokuratorem a Przewodniczącym Podkomisji. Z przykrością należy odnotować fakt, że ze strony prokuratury nie było nawet prób podjęcia takiej inicjatywy, a wydane postanowienie znacząco utrudniło prowadzenie prac Podkomisji, pozbawiając organ ustawowego prawa dostępu do informacji i dowodów zagwarantowanego w art. 136 ustawy prawo lotnicze" - stwierdziła sekretarz podkomisji. Prawo do równoczesnego wykonywania czynności Według podkomisji, "postanowienie prokuratury stoi również w sprzeczności" z porozumienia, który zakłada, iż "Podkomisja i Prokuratura mają prawo do równoczesnego wykonywania czynności, zgodnie z przysługującymi kompetencjami". "Należy podkreślić, że Porozumienie daje równy dostęp do dowodów dla przedstawicieli Podkomisji i Prokuratury" - zaznaczyła podkomisja smoleńska. Jak podał serwis wPolityce.pl, prokuratura wskazała, że choć samolot o numerze 102 był wielokrotnie przedmiotem oględzin prokuratorów i biegłych, "czynności te nie miały charakteru niszczącego czy też w jakikolwiek sposób ingerującego w integralność techniczną samolotu". "Inaczej było w przypadku działań członków Podkomisji działającej przy MON. Gdy we wrześniu 2018 r. prokuratura dowiedziała się o demontażu części samolotu, zwróciła się do ministerstwa obrony o inwentaryzację płatowca i przywrócenie go do stanu pierwotnego. Niestety okazało się to już niemożliwe" - napisał portal.