Oni
W 1918 roku Państwo Polskie powstawało - jednocząc się z trzech zaborów. Obowiązywały w nich mniej lub bardziej rozsądne - ale inne przepisy. Przy jednoczeniu ONI bardzo starannie powybierali z praw zaborców to, co było najgorsze i najgłupsze - ale co dawało politykom i urzędnikom "właaadzę" nad ludźmi.
W ostatnich latach, z okazji wchodzenia do UE (od 1-XII jesteśmy już obywatelami UE, a nie obywatelami RP!), zachodziło to samo zjawisko. Wiele razy pisałem, że ONI przyjmują z Brukseli dowolną głupotę, którą tam naprodukują. Każą zlikwidować żarówki - to zlikwidują. Każą zlikwidować "zielone strzałki" do skrętu w prawo - to likwidują. Każą "walczyć z globalnym ociepleniem", to będą "walczyć", choć cena prądu pójdzie w górę o 60 proc....
Z jednym wyjątkiem.
Gdy z Brukseli przyjdzie jakaś rozsądna dyrektywa.
I tu, i tam siedzą durnie i złodzieje. Często-gęsto więc od ONYCH z Brukseli nieoczekiwanie przychodzi coś mniej głupiego, niż stworzyli "nasi" ONI. Ostatnio przyszła dyrektywa, że koleje mają płacić pasażerom odszkodowania, jeśli pociąg się spóźni.
Walczyłem o to jeszcze za komuny.
Śmiano się ze mnie: "Mielibyśmy kazać NASZYM kolejom płacić? To sami byśmy siebie okradali!". Walczyłem za III RP - olewano mnie całkowicie. Tak samo zresztą, jak olewano takie pomysły za okupacji Polski przez II RP. Bo tak to przed wojną ówcześni ONI ustalili. Bo to przecież były ICH koleje.
(Tak nawiasem: Kolej Warszawsko-Wiedeńską znacjonalizowali nie socjaliści spod znaku Daszyńskiego czy Piłsudskiego - lecz carat. W 1912 roku. Jeden z sygnałów, że nadchodziła już Era Komunizmu...).
I oto Komisja Europejska nakazała "naszym" ONYM ten nad wyraz rozsądny przepis wprowadzić. Właściwie: tu nie trzeba niczego wprowadzać! Jak mi ko-operant opóźni się z dostawą - to mam prawo do odszkodowania. Tak jest w każdej dziedzinie, to jest normalne. Trzeba było tylko i w tej dziedzinie przywrócić normalność: znieść przepis, na mocy którego PKP były wyjątkiem.
Spółki kolejowe zapewne podniosłyby o parę groszy ceny biletów, by pokryć koszt odszkodowań - ale zaraz potem by dostrzegły, że niespóźnianie się bardzo się im opłaca. I po miesiącu-dwóch przestałyby się spóźniać. Kolejarze - ci punktualni - zaczęliby więcej zarabiać, a pociągi zaczęłyby jeździć jak w normalnym kraju. Na kolejach japońskich suma wszystkich spóźnień wynosi rocznie np. 18 minut. U nas pewno tak dobrze by nie było - ale niechybnie by się poprawiło.
Więc tamci ONI, z Brukseli, nie zainteresowani przecież bezpośrednio wpływami z PKP, kazali "naszym" ONYM znieść ten wyjątek.
I co się stało?
"Nasi" ONI zawiesili działanie tego przepisu. Bo, jak się okazuje, w "sytuacjach wyjątkowych" samorząd krajowy (po 1-XII nasz "Rząd" to już jest tylko "samorząd"...) ma prawo zawieszać działanie dyrektyw państwowych (po 1-XII to UE staje się państwem. Tak, jak USA - czyli Zjednoczone Państwa Ameryki).
No, i tu jest właśnie podobno "sytuacja wyjątkowa".
Nasi ONI się martwią, że ludzie jakoś nie chcą jeździć pociągami. Ano - nie chcą. ONI dopłacają do kolei i dopłacają - a jedynym efektem jest wzrost biurokracji. Teoretycznie teraz tylko same tory są reżymowe - a pociągi już "prywatne". Jest to oczywiście nieprawda. Zarządy, rady nadzorcze itd. są nadal poobsadzane przez ONYCH, ICH krewnych- i-znajomych...
...więc ONI dbają o swój interes. By wyciągnąć z nas jak najwięcej pieniędzy - a nie oddać nam ani złotówki.
Bo ONI to banda parszywych krwiopijców!