Niepokój medyków wzbudza dopisek na listach refundacyjnych: NFZ dopłaci do leku wtedy, gdy będzie on stosowany zgodnie ze swoimi wskazaniami rejestracyjnymi. A te określa producent, po przeprowadzeniu badań leku z udziałem pacjentów. "Problem w tym, że nawet jedna piąta leków w Polsce jest stosowana poza swoimi wskazaniami rejestracyjnymi" - podkreśla Wiesław Latuszek-Łukasiewicz z branżowego wydawnictwa Medycyna Praktyczna. Dodaje, że "te leki są potrzebne pacjentom, nie ma czym ich zastąpić". Jak przyznaje prof. Witold Tłustochowicz, krajowy konsultant ds. reumatologii, "rzeczywiście problem podawania leków poza wskazaniem wynikającym z rejestracji jest poważny, bo wiele podstawowych w naszej dziedzinie leków nie jest zarejestrowanych do stosowania w reumatologii". Prof. Tłustochowicz poprosił resort zdrowia, by na liście refundacyjnej zapisał, że leki są refundowane nie wtedy, gdy są stosowane "zgodnie ze wskazaniami", ale wówczas, gdy używa się ich zgodnie z opinią towarzystw naukowych. Problem dotyczy też innych dziedzin medycyny. Prof. Tłustochowicz podaje przykład leku, który kilkadziesiąt lat temu wymyślono jako środek nasenny, a dziś podaje się go chorym po przeszczepach. "Ścisłe trzymanie się wskazań rejestracyjnych wywołałoby też zamieszanie w kardiologii" - przewiduje Latuszek-Łukasiewicz.