Niedoszli poborowi wciąż na celowniku armii
Prokuratura wojskowa nadal ściga kilkadziesiąt tysięcy mężczyzn, którym grozi kara za uchylanie się od służby wojskowej - i to mimo, że pobór ustał, a poborowych wojsko już nie potrzebuje. Żeby skończyć z prawnym absurdem, potrzebna jest ustawa abolicyjna - czytamy w "Dzienniku".
O rozwiązaniu tego problemu mówi gazecie Zbigniew Hołda, wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Jego zdaniem, prawo nie powinno dopuszczać możliwości karania za popełnienie przestępstwa, które przestało być przestępstwem. Ale sytuacja ludzi uchylających się przed służbą jest bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać. Bo wojsko nie rezygnuje z poboru na 100 proc., przepisy zakładają możliwość jego powrotu w ważnych okolicznościach. Jest więc podstawa do ścigania tych, którzy poboru unikali.
Według rozmówcy "Dziennika", najlepszym rozwiązaniem byłaby ustawa abolicyjna. Inaczej każdy przypadek poborowego trzeba będzie mozolnie rozpatrywać jeden po drugim - a to może potrwać lata. Można ją przygotować tak, by gwarantowała brak kary dla objętych nią Polaków, ale pod warunkiem przyjścia do np. Wojskowej Komendy Uzupełnień i zarejestrowania się, a właśnie tylko na tym zależy już wojsku. Zainteresowani abolicją zgłaszaliby się chętniej i szybciej niż doprowadzani do niej pod przymusem przez policję.
Więcej szczegółów rozmowy ze Zbigniewem Hołdą - w dzisiejszym wydaniu "Dziennika".
INTERIA.PL/PAP