"Stwierdzono, że TI Polska jest zbyt słaba i niedofinansowana, by reprezentować TI i wypełniać ważną misję w Polsce" - mówi Miklos Marschall, wicedyrektor tej międzynarodowej organizacji. Paweł Kamiński, ostatni wiceprezes polskiego oddziału, przyznaje, że TI od dłuższego czasu nie prowadziła już żadnej działalności. "Nie było chętnych do pracy, nie mieliśmy pieniędzy na działalność. Bardzo zaszkodziły nam krytyczne publikacje" - mówi. Według "Rz" gwoździem do trumny była publikacja w "Dzienniku" w 2009 r., w której znalazło się m.in. stwierdzenie, że TI Polska "za kilkadziesiąt tysięcy złotych wystawia certyfikat moralności firmom w kłopotach. Takie świadectwo otrzymał choćby klub piłkarski Widzew w samym szczycie afery korupcyjnej". "Wytoczyliśmy procesy karne i cywilne autorowi" - mówi Kamiński. Marschall dopytywany, czy artykuły o nieprzejrzystym finansowaniu i podejrzeniu konfliktu interesów miały wpływ na rozwiązanie TI Polska, stwierdza: "Media są naszym największym sojusznikiem, nawet jeśli zadają trudne pytania. Brak akredytacji wyniknął z braku wewnętrznego potencjału, a nie czynników zewnętrznych". Zapewnia, że Transparency zależy, aby TI odrodziła się w Polsce. "Pracujemy nad znalezieniem pracowników i ekspertów do nowej organizacji w Polsce" - mówi.