Kulisy dymisji szefa Sił Powietrznych
Generał Krzysztof Załęski, szef sztabu i zastępca dowódcy Sił Powietrznych, który objął obowiązki dowódcy po śmierci gen. Andrzeja Błasika 10 kwietnia pod Smoleńskiem, przy swojej rezygnacji miał wytknąć wiele nieprawidłowości w lotnictwie - dowiedziała się "Rzeczpospolita".
Wojsko nie chciało ujawnić powodów decyzji gen. Załęskiego. Nieoficjalnie w rozmowach z "Rz" wojskowi twierdzą, że generał sformułował je w obszernej analizie na temat sytuacji w Siłach Powietrznych.
Miał w niej przedstawić szereg nieprawidłowości, do których dochodzi w polskim lotnictwie. "Generał nie chciał firmować tego, co się dzieje w lotnictwie wojskowym, swoim nazwiskiem" - powiedział gazecie jeden z wysokich rangą oficerów.
Jak się nieoficjalnie dowiedziała "Rz", gen. Załęski pierwotnie planował odejść ze stanowiska w trybie natychmiastowym. Po rozmowach postanowił zostać do czasu wyboru nowego szefa Sił Powietrznych.
Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski mówił wczoraj, że dymisja gen. Załęskiego to nie jest dobry sygnał. W opinii Komorowskiego, powinien on jeszcze przemyśleć swoją prośbę o dymisję.
- O ile wiem, minister Bogdan Klich ma w najbliższym czasie rozmawiać z generałem - powiedział Komorowski. Dodał, że "to nie jest dobry sygnał, szczególnie, że od żołnierzy można oczekiwać konsekwencji i działania nawet w warunkach trudnych".
- Niewątpliwie Siły Powietrzne znalazły się w sytuacji trudnej po dwóch katastrofach zarówno po tej pod Mirosławcem, jak i pod Smoleńskiem, i sądzę, że pan generał jeszcze raz powinien przemyśleć swoją prośbę - powiedział marszałek.
Podkreślił, że "nikt z wojska nie odchodzi na własne życzenie, może o to wnioskować".
Komorowski zaznaczył, że dzisiaj w Siłach Powietrznych jest stan "trochę nadzwyczajny" i że "od dowódców należy oczekiwać, że konsekwentnie będą brali pełną odpowiedzialność w warunkach kryzysu, a nie tylko w warunkach spokojnych" - podkreślił.
INTERIA.PL/PAP