Jak napisała wczoraj "Gazeta Polska codziennie" w tekście zatytułowanym "Policja nęka za kazanie o Smoleńsku" ks. wikary Tomasz Duszkiewcz z Sadownej (powiat węgrowski) z okazji Święta Niepodległości wygłosił kazanie, w którym padały słowa o tym, że katastrofa prezydenckiego tupolewa w Smoleńsku to był zamach, a także o "nękaniu miejscowych wiernych", którzy wybrali się na marsz "Obudź się, Polsko!" do Warszawy. "Patriotyczne kazanie księdza wikarego stało się podstawą interwencji policji" - oznajmiła gazeta, a Radio Maryja podało, że ksiądz był przesłuchiwany przez policję za "patriotyczne kazanie". Według relacji księdza cytowanej przez gazetę, "kiedy odwiedził księdza proboszcza w szpitalu, policjanci już tam byli". Policjanci mieli mieć pretensje "między innymi" o słowa o nękaniu przez policję. Według relacji rzecznik prasowej policji, policjanci udali się do szpitala, by odwiedzić schorowanego ks. proboszcza. Przypadkowo spotkali ks. wikarego i mieli pretensje o słowa dotyczące nękania przez policję. Nie przesłuchiwali księdza, tylko rozmawiali. - Policjanci skorzystali z okazji i spytali się, skąd ksiądz wikariusz ma takie informacje, ponieważ chcieliby to wyjaśnić. Podczas rozmowy wyjaśniono księdzu, że nikt nie był przesłuchiwany i nękany, a policjanci wykonywali swoje ustawowe zadania zgodnie z ustawą o zgromadzeniach. Chodziło o ustalenie ilości uczestników i środka transportu - mówi rzecznik Anna Maliszewska. - Ksiądz w trakcie rozmowy twierdził, że w czasie głoszenia kazania był zdenerwowany sytuacją zaistniałą podczas manifestacji w Warszawie i nie pamięta, aby mówił cokolwiek, co stawiałoby policję w złym świetle - dodaje rzecznik. "Gazeta Polska codziennie" napisała, że "na wikarego doniósł znany w mieście przyjaciel komendanta policji". Według miejscowej policji nie było doniesienia na wikarego. Na nabożeństwie z okazji Święta Niepodległości był obecny jeden z policjantów Komisariatu Policji w Łochowie, który należy do Parafii w Sadownem. - Usłyszał, że policjanci nękali ludzi wyjeżdżających na manifestację, zatrzymali autokary i przesłuchiwali. Po mszy do policjanta podchodziły osoby i pytały, czy jest to prawdą - twierdzi rzecznik Maliszewska.