"Jestem pełen uznania i szacunku dla tego przedsięwzięcia"
- Myślę, że program BBC przyniesie pożytek, ponieważ temat śmierci jest od kilkudziesięciu lat sztucznie eliminowany ze sfery publicznej - powiedział prof. Jan Hartman z Zakładu Filozofii i Bioetyki Uniwersytetu Jagiellońskiego o emitowanym przez BBC odcinku cyklu "Inside the Human Body", ukazującym ostatnie chwile chorego na nowotwór 84-letniego Geralda.
- Brakuje publicznego, poważnego memento mori. Ten temat, powiązany z poważnymi różnicami światopoglądowymi został jakby "otorbiony" i wyrzucony poza sferę publiczną, zamknięty w prywatności. Ale i z prywatności jest rugowany. Przestajemy mówić o śmierci z najbliższymi.
- Choć filmu jeszcze nie widziałem, jestem pełen uznania i szacunku dla tego przedsięwzięcia - autorzy wiedzieli, na jaką krytykę się narażają. Wierzę, że intencje tego programu są czyste, przesłanie humanistyczne, problem został ujęty w kulturalny i dyskretny sposób, zaś umierający widział w tym głęboki sens. Zaufajmy BBC - to bardzo poważna instytucja o globalnym zasięgu.
- Gdyby zrobiono to w sposób niekulturalny, wręcz cyniczny, można by mówić wręcz o pewnym rodzaju pornografii. Nie jest nam potrzebne łamanie tabu. W obliczu śmierci odczuwamy powagę, niepewność, żal, obawę, ale i nadzieję, które w stosowny sposób wyrażamy. Naiwne jest rozumienie tabu jako ukrywanie śmierci. Można i należy pokazywać śmierć - jak wszystko, jak narodziny, miłość i nienawiść, wojnę i pokój.
- Za mało myślimy o śmierci i za mało ją pokazujemy. Dawniej ją oglądaliśmy i o niej mówiliśmy. Oduczyliśmy się tego i jest to poważna, egzystencjalna strata. Sztuka zawsze to robiła, a głęboka publicystyka, sięgająca kwestii egzystencjalnych to jak najbardziej forma przekazu artystycznego. Bronię tego przedsięwzięcia - umierający człowiek się na nie zgodził - i miał prawo tak zdecydować. Zresztą nie sądzę, by w chwili śmierci myślał o kamerze, by kamera zaburzała jego umieranie.
- Musimy być bardziej poważni, życie publiczne na Zachodzie w ostatnich dziesięcioleciach uległo tabloidyzacji, równaniu w dół, straciło dużą część swojej powagi, która trzeba starać się odzyskiwać. Tak to rozumiem.
- Mogłoby się wydawać, że w ostatnich latach nie brakowało okazji na myślenie o śmierci - tsunami, trzęsienia ziemi, śmierć Jana Pawła II, Smoleńsk... Jednak w przypadku katastrofy na pierwszy plan wysuwa się pomoc ofiarom czy ich rodzinom, gdy mowa o celebrytach czy autorytetach myślimy o nich. Teraz tematem jest samo umieranie, śmierć anonimowego człowieka - a nie papież czy tsunami.
- Jeśli chodzi o obcowanie ze śmiercią, my Polacy mamy przewagę nad innymi. To nasze najważniejsze, spontaniczne święto - dzień Wszystkich Świętych, podczas którego obcujemy z duchami przodków. Święto tradycyjne, łączące wszystkich Polaków, nie tylko katolików. Przypomina pogańskie Dziady, święto które przetrwało na Wschodzie. Nigdzie na świecie nie ma takich obchodów, niepodobnych do infantylnego Halloween.