Jarucka donosi na MSZ
Anna Jarucka, która w ubiegłym roku swymi oskarżeniami wyeliminowała z życia publicznego Włodzimierza Cimoszewicza, pozwała MSZ o mobbing.
- Taki pozew rzeczywiście został złożony - potwierdza informacje "Super Expressu" szefowa sądu pracy dla Warszawy Śródmieścia Wioletta Chełchowska. Skarżąca domaga się od pracodawcy finansowego odszkodowania.
Na czym polegać miał mobbing wobec Jaruckiej, która od ponad roku nie pojawia się w pracy, przedstawiając kolejne zwolnienia lekarskie? Z informacji "SE" wynika, że Jarucka skarży się, iż w MSZ miał powstać spisek mający na celu pozbawienie jej środków do życia.
Jarucka to dla ministerstwa prawdziwy problem. - Najpierw, na jesieni 2005 r., przedstawiała zwolnienia lekarskie. Potem w styczniu zgodzono się, by przeszła w "stan nieczynny" (została zwolniona z obowiązku świadczenia pracy, ale cały czas pobierała pensję), a kiedy w maju została z niego odwołana, od razu przyniosła zwolnienie - opowiada informator "SE" z ministerstwa. Przez ten czas co miesiąc na jej konto trafiało 8 tys. zł. 31 sierpnia, kiedy mijał kolejny termin "chorobowego", przyniosła następne, szóste z kolei, wystawione do 29 września.
"Chorobowe" to jej sposób na uniknięcie wypowiedzenia, które czeka już tylko na koniec jej choroby. Zgodnie z kodeksem pracy osoby chorej nie można bowiem zwolnić z pracy.
Czekające na nią zwolnienie z pracy to nie jedyny problem Jaruckiej. W styczniu prokuratura oskarżyła ją o posługiwanie się sfałszowanym dokumentem. Grozi jej nawet do 5 lat więzienia. Kiedy - tuż przed postawieniem jej zarzutów - "SE" spotkał się z Anną Jarucką, nie wykluczała pozwania do sądu Włodzimierza Cimoszewicza za rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji na swój temat. Teraz najwyraźniej zmieniła taktykę i zagrała hurtowo - pozwała całe MSZ, zauważa "Super Express".