"GPC": Tajemnice szefa BOR-u
"Gen. Marian Janicki, obecny szef Biura Ochrony Rządu, karierę w Biurze Ochrony Rządu zawdzięcza swojemu ojcu Władysławowi, funkcjonariuszowi BOR-u w czasach PRL-u, kierowcy partyjnych krakowskich tuzów i szkolonemu przez Sowietów szefowi BOR-u Olgierdowi Darżynkiewiczowi" - czytamy w "Gazecie Polskiej Codziennie".
Gazeta informuje, że Władysław Janicki został funkcjonariuszem Biura Ochrony Rządu w 1980 roku. Był wówczas kierowcą rektora AGH Romana Neya, byłego podsekretarza stanu w Ministerstwie Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki, późniejszego uczestnika (z ramienia rządu PRL-u) obrad Okrągłego Stołu i posła do sejmu kontraktowego z listy PZPR-u. Władysława Janickiego do pracy przyjmował Olgierd Darżynkiewicz, przyjaciel gen. Czesława Kiszczaka.
Po odejściu Władysława Janickiego na emeryturę jego miejsce w wożeniu partyjnych tuzów zajął syn, Marian Janicki, którego do Biura Ochrony Rządu przyjmował także Darżynkiewicz.
Marian Janicki rozpoczął służbę w MSW w 1987 r. w Wojewódzkim Urzędzie Spraw Wewnętrznych w Krakowie. Pytany o pracę w MO, Marian Janicki zaprzeczył, by kiedykolwiek był milicjantem. Dokumenty, do których dotarła "Gazeta Polska Codziennie", mówią jednak coś zupełnie innego.
Z dokumentów służb specjalnych wynika, że w czasach PRL-u Marian Janicki jako miejsce pracy wskazywał Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych przy ul. Mogilskiej 109 w Krakowie. Do służby w MO przyjął go ówczesny szef WUSW w Krakowie gen. Jerzy Gruba, który karierę zaczynał w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego, a jako zastępca komendanta głównego MO tuszował zabójstwo Grzegorza Przemyka - pisze "Gazeta Polska Codziennie".
INTERIA.PL/Gazeta Polska