szkolne mundurki wydała prawie 200 złotych. Teraz okazuje się, że będą niepotrzebne. To znaczy, że ludzie wyrzucili pieniądze w błoto. A Roman Giertych, który prowadzi własną kancelarię, oświadczył, że jeśli ktoś wytoczy państwu proces o zwrot pieniędzy, może go reprezentować w sądzie - zauważa gazeta. Tak oto były minister edukacji będzie jedynym, który zarobi na skandalu z mundurkami. A przecież, jeśli ktoś powinien oddać ludziom pieniądze, to właśnie on - akcentuje "Fakt".