Generał wysłał syna na wojnę
- Cholernie się o niego boję! Nie chciałem, abyśmy razem z synem lecieli do Iraku na początku ubiegłego roku. Bo gdybyśmy obaj zginęli, to ród Skrzypczaków przestałby istnieć! - mówi "Super Expressowi" generał broni Waldemar Skrzypczak, dowódca wojsk lądowych, ojciec podporucznika Renarta Skrzypczaka.
Młody Skrzypczak wraz z 900 polskimi żołnierzami odlatuje właśnie z Wrocławia na wojnę do Iraku.
Młody oficer chciał być w Iraku już na czwartej zmianie. Wtedy jechała jego jednostka ze Świętoszowa (Dolnośląskie), a kontyngentem dowodził jego ojciec, gen. Skrzypczak.
Wojsko od małego - Jako oficer nie wyobrażam sobie, żeby syn siedział w Polsce, gdy na misji są jego koledzy. Ale jako ojciec... Przez pół roku będę w ogromnym stresie - opowiada "SE" generał, który doświadcza niepokoju, w jakim żyją rodziny setek polskich żołnierzy wysyłanych przez rząd w rejony objęte wojną.
Gen. Skrzypczak jesienią ub. roku został dowódcą wojsk lądowych.