Dyskusja wokół rozmów Kuronia z SB
W związku z wypowiedzią Lecha Wałęsy, w której twiedził, że upoważnił jednego z braci Kaczyńskich do kontaktów z SB, Kancelaria Prezydenta wydała oświadczenie, w którym stanowczo zaprzecza, jakoby prezydent prowadził takie negocjacje.
"Prezydent RP Lech Kaczyński nigdy nie był upoważniany przez Lecha Wałęsę do prowadzenia rozmów lub negocjacji z funkcjonariuszami organów bezpieczeństwa PRL i nigdy o takie upoważnienie nie zabiegał. Nigdy też takich rozmów z przedstawicielami SB nie prowadził".
"Rozmowy prowadzone w 1989 r. z Jerzym Jóźwiakiem (Stronnictwo Demokratyczne) i Romanem Malinowskim (Zjednoczone Stronnictwo Ludowe) dotyczyły pozyskania poparcia tych partii dla rządu z niekomunistycznym premierem na czele. W rozmowach tych brał udział Jarosław Kaczyński. Dzięki osiągniętemu porozumieniu możliwe było powstanie rządu z Tadeuszem Mazowieckim jako premierem" - podano w komunikacie.
Lech Wałęsa mówił, że upoważnił Kuronia do rozmów z SB. To nie były negocjacje, a represje - tak o swoich spotkaniach z Jackiem Kuroniem mówi były esbek Jan Lesiak. Tu nie chodziło ani o represje, ani o donosy - twierdzi dr Antoni Dudek z IPN.
"Życie Warszawy", napisało, że Kuroń w latach 1985-89 prowadził z bezpieką rozmowy mające charakter negocjacji politycznych. Chodzi o dokumenty z akt sprawy operacyjnego rozpoznania o kryptonimie Watra, która dotyczyła Jacka Kuronia. Wszystkie odnalezione w IPN dokumenty w tym tygodniu zostaną opublikowane w dwumiesięczniku "Arcana". Kluczowe materiały ujawnia "Życie Warszawy" we wtorkowym wydaniu. Wynika z nich, że Jacek Kuroń prowadził z bezpieką negocjacje polityczne pod przykryciem tzw. rozmów ostrzegawczych i przesłuchań. O taką "legendę" tych rozmów miał prosić sam Kuroń, który obawiał się posądzenia o kontakty z SB.
Lech Wałęsa, powiedział, iż Kuroń miał do tych kontaktów z SB jego upoważnienie i zgodę. - Ja, Lech Wałęsa, upoważniłem Jacka Kuronia i jeszcze ok. 20 innych osób do wszelkich możliwych rozmów, nawet z samym szatanem, a co dopiero bezpieką, w celu odblokowania marszu do wolnej Polski - powiedział we wtorek PAP b. prezydent.
- Musiał jednak Kuroń i inni upoważnieni zrobić dużo rzeczy, bo jednak odbył się Okrągły Stół, bo jednak wygraliśmy. Jak była filozofia komuny? - "dopuścić tych paru nawiedzonych z Wałęsa na czele, a potem ich załatwimy, zrobić brudną robotę". A moja filozofia była taka - "dopuście mnie, a ja was rozwalę" - wyjaśnił Wałęsa. - No i kto tu wygrał? Czy bez tego Kaczyńscy i Macierewicz byliby dziś u władzy? Nie żartujcie sobie - podkreślił.
Założyciel "Solidarności" zapytany, czy kontakty z SB upoważnionych przez niego opozycjonistów nie przypominają spisku, odparł: "można powiedzieć, że był spisek, ja nie mówię tego". - Problem jednak polega na finalnych osiągnięciach: jednak nie ma bezpieki, jednak mamy wolny kraj; jaki to spisek, jak oni przerżnęli wszystko - dodał Wałęsa.
Do notatek z rozmów z Kuroniem, które wysyłano według "ograniczonego rozdzielnika" (otrzymywały je najważniejsze osoby w państwie, m.in. generałowie Jaruzelski i Kiszczak), dołączano notatki urzędowe, które miały "szerszy rozdzielnik". Była w nich mowa o tym, że Kuroń został pouczony o odpowiedzialności karnej za prowadzoną przez niego działalność antyustrojową.
Tak było choćby w przypadku publikowanego przez gazetę we wtorek podwójnego zapisu z rozmowy, która odbyła się 30 kwietnia 1986 r. W oficjalnej notatce napisano, że zobowiązano Kuronia do zaniechania organizacji nielegalnego zgromadzenia pierwszomajowego. W utajnionej notatce z tego samego spotkania esbecy napisali, że Kuroń oświadczył im, iż nie weźmie udziału w pochodzie "pod rzekomym pretekstem kontuzji kolana".
Podobnie było w przypadku późniejszych spotkań, trwających aż do 1989 r. O czym twórca KOR-u rozmawiał z bezpieką? W 1988 r. m.in. o przygotowaniach do Okrągłego Stołu. Sugerował w nich wyłączenie z tych obrad radykalnego skrzydła Solidarności. Interesujący jest też fakt, że większość rozmów z Jackiem Kuroniem prowadził major (potem podpułkownik) Jan Lesiak. Ten sam, który później nadzorował słynną inwigilację działaczy prawicy.
- Gdy bezpieka dowiadywała się o jakiś ważnych politycznych planach Jacka Kuronia, np. zebraniach czy spotkaniach opozycjonistów, profilaktycznie zatrzymywała go na kilka godzin i podczas takiego przymusowego pobytu funkcjonariusze SB prowadzili z Kuroniem rozmowy - tłumaczy RMF FM Jan Lesiak. - Ale traktowano je wyłącznie w kategorii ciekawostek - dodaje. - Wiedza, która była uzyskiwana z tej rozmowy, była powszechnie znana. To był też pewien element indoktrynacji - i z jednej strony, i z drugiej strony. My stawialiśmy, że ustąpić nie możemy; że jest zagrożenie ze strony Związku Radzieckiego, zła sytuacja gospodarcza. Była to forma represji, a nie negocjacji - podkreśla były esbek. Po takich właśnie spotkaniach powstawały ujawnione teraz notatki.
- To nie były represje ani donosy - mówi dr Antoni Dudek, historyk z IPN-u, który badał ten okres i opisał go dwa lata temu w książce "Reglamentowana rewolucja". - Te ujawnione dodatkowe notatki potwierdzają jedynie, że Jacek Kuroń prowadził świadome rozmowy polityczne - podkreśla. Od połowy lat 80. umiarkowana część opozycji, do której należał Jacek Kuroń, szukała możliwości kontaktu z władzami, ale że władze nie chciały na poziomie oficjalnie politycznym podejmować żadnych rozmów, pozostawały jedynie rozmowy z tajną policją i takie Kuroń prowadził.
- Nie ma w tym niczego agenturalnego - zaznacza. - Funkcjonariusze wysłuchiwali tego, co ma do powiedzenia, jakie ma poglądy, po czym mówili: "Do widzenia panu". Taka sytuacja trwała 3 lata, zmieniła się dopiero w drugiej połowie 1988 roku - wyjaśnia. To właśnie m.in. w oparciu o te rozmowy władza zaczęła przygotowania do Okrągłego Stołu.
- Te fakty rzucają nowe światło na przygotowania do Okrągłego Stołu - mówi historyk Wojciech Roszkowski. Największe wątpliwości budzi w nim tzw. kanał kontaktowy. Kuroń, według owych dokumentów, prowadził polityczne rozmowy nie z władzami PRL, nie z Wojciechem Jaruzelskim, ale z SB. To troszeczkę zdejmuje ten nimb niewinności przywódców tej opozycji konstruktywnej. Z dokumentów wynika, że to SB zajmowała się tworzeniem list uczestników Okrągłego Stołu - dodaje.
Z Wojciechem Roszkowskim nie zgadza się Henryk Głębocki, historyk z krakowskiego IPN-u. Jego zdaniem to SB i generał Kiszczak odgrywali znacznie większą rolę niż niektórzy działacze PZPR i można było uznać, że to bezpieka była głównym rozgrywającym.
RMF/INTERIA.PL/PAP