Dowody na agenta
Ojciec Konrad Hejmo był ofiarą komunizmu - uważa gość Faktów RMF, Marek Lasota z krakowskiego IPN. Dodaje on jednak, że dowody wskazują jednoznacznie, że Hejmo był świadomym agentem SB.
Konrad Piasecki, RMF: Niewinna, nieco naiwna ofiara manipulacji, czy cyniczny, świadomy donosiciel? Kim według pana był ojciec Konrad Hejmo?
Marek Lasota: Był ofiarą tego, co działo się w Polsce między 1944 a 1989 rokiem. Na każdego właściwie, kto znalazł się w dokumentach byłej bezpieki, można patrzeć w kategoriach ofiary systemu komunistycznego.
Ale czy jest możliwe to, co mówił sam Hejmo, że był nieświadomym tego, co robił, że agenci korzystali z tego, co on robił dla innych celów?
Zbiór dokumentów, które obrazują pełną współpracę kogoś o kryptonimie "Hejnał" i "Dominik", wydaje mi się, nie budzi wątpliwości, że mieliśmy do czynienia z w pełni świadomą działalnością, która polegała na świadomym udzielaniu informacji służbom specjalnym PRL-u; informacji dotyczących Kościoła, dotyczących polskich duchownych w Rzymie i Watykanie, dotyczących polskich hierarchów kościelnych.
To, co robił, robił świadomie i brał za to pieniądze.
Dokumenty są tutaj dość jednoznaczne w swojej wymowie.
Dla dowiedzenia, że ktoś był tajnym i świadomym współpracownikiem potrzebne są przynajmniej dwie rzeczy - własnoręcznie podpisane zobowiązanie do współpracy i materialne dowody. Rozumiem, że te dokumenty są w posiadaniu IPN-u.
Materialne dowody tak i dokumenty podpisywane nazwiskiem Konrad Hejmo także. Oczywiście jest kwestią ustalenia, czy te podpisy są autentyczne.
Ale czy to nie jest tak, że ojciec Hejmo - jak tłumaczy - rzeczywiście pisał jakieś analizy, zbierał wycinki z prasy watykańskiej, włoskiej i ktoś te jego wycinki, analizy wykorzystał do pracy operacyjnej.
Musimy przede wszystkim dokładnie zbadać te 700 stron dokumentów. To jest proces, który w przypadku historyków IPN-u trwa, choćby z uwagi na rzetelność takich dociekań. Wkrótce ukaże się publikacja, która w pełni pokaże to, co zawierają te dokumenty i przedłoży pewną analizę tego. Wtedy będziemy mogli ferować jakieś nasze ostateczne spostrzeżenia, konkluzje.
Do mnie dotarły takie informacje: zwerbowanie ojca Hejmo to był skutek bardzo misternej gry operacyjnej. On sam na początku myślał, że współpracował z obcymi służbami. To prawda?
Czy to coś zmienia?
Pytanie, jaki to miałby być kraj?
Każde służby w każdym kraju posługują się bardzo wyrafinowanymi sposobami, znamy to doskonale choćby z książek czy filmów. Musimy pamiętać o tym, że każdy, kto żył w PRL-u i był świadom, że w rzeczywistości państwa komunistycznego żyje, powinien wiedzieć, że cokolwiek powie w rozmowie z funkcjonariuszem lub kimś kogo podejrzewa, że jest związany z SB, będzie to użyte jako materiał operacyjny.
A czy było rzeczywiście tak, że on myślał, że współpracuje z wywiadem niemieckim?
Nie umiem w tej chwili tego powiedzieć.
Mówi pan, że tam są zobowiązania do współpracy. Z kim? Z polską służbą bezpieczeństwa czy wywiadem niemieckim?
Nie musiał być świadomy, z kim jest w kontakcie. Mój ogląd tych dokumentów był dość pobieżny. Ja nie jestem w stanie podać wszystkich, być może najważniejszych dla wyjaśnienia sprawy, dokumentów. Jedno jest pewne: to jest zbiór obrazujący to co nazywamy: opracowywaniem kandydata na tajnego współpracownika, pracę z agentem.
Tłumaczenia ojca Hejmo są nieprawdziwe?
Nie znam tłumaczeń ojca Hejmo. Na pewno ma prawo swoje stanowisko wyrazić w tej sprawie, ma prawo pokazać swoją wizję tego bolesnego problemu. Najbardziej oczekiwanym i przez niego i przez opinię publiczną jest rzetelne opracowanie tych dokumentów.
Jeszcze jedna zagdaka. Wszyscy sądzili, że to pan odnalazł te dokumenty. Gdzie się one znalazły skoro pan mówi, że zapoznał się z nimi dość pobieżnie?
Ja zajmuję się dokumentami związanymi z Kościołem krakowskim, zwłaszcza kardynałem Wojtyłą. Te dokumenty w żaden sposób nie wiążą się z Kościołem krakowskim. Stąd też nie były przedmiotem moich badań. Dopiero na mocy decyzji Leona Kieresa mogłem zapoznać się z nimi przed wczorajszym posiedzeniem Kolegium.
Kto w takim razie je odnalazł?
Archiwiści z IPN-u, którzy przekazali je prezesowi Instytutu.
Czy jeśli chodzi o otoczenie Karola Wojtyły to czeka nas jeszcze kolejny wstrząs?
Ja bym tego nie ujmował w kategoriach wstrząsu. To jest kawałek polskiej historii, bolesny.
Czy takich boleści będziemy mieli jeszcze okazję doświadczyć?
Myślę, że będą jeszcze padać nazwiska. Ale proszę pamiętać o jeszcze jednej rzeczy: ojciec Hejmo - przy całym szacunku dla jego działalności z pielgrzymami - nie był postacią, która miała jakikolwiek istotny wpływ na bieg spraw Kościoła.
A czy będą takie, które miały bardziej istotny wpływ?
Nie sądzę.
Dzisiaj gościem redakcji Serwisu Fakty INTERIA.PL oraz "Super Expressu" był Marek Lasota, historyk z krakowskiego IPN, który przygotowuje książkę na temat inwigilacji Karola Wojtyły. Wkrótce relacja.