Dlaczego załoga nie reagowała na alarmy?
Według ekspertów, z ujawnionych stenogramów wynika, że załoga prezydenckiego samolotu miała świadomość, że podjęła ryzykowne lądowanie we mgle i lekceważyła ostrzeżenia z systemu TAWS, który alarmował, że maszyna leci za nisko - czytamy w "Rzeczpospolitej".
"W stenogramach nie ma nic uderzającego" - uważa płk Tomasz Pietrzak, były dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. "Poza tym cały czas nie wiemy, dlaczego podjęli decyzję o zejściu poniżej 100 metrów".
Według stenogramów, samolot minął dalszą latarnię na wysokości wyższej niż 400 m. Zdaniem byłego pilota wysokość minięcia tego markera powinna wynosić maksymalnie 330 m. Jego zdaniem ignorowanie TAWS mogło wynikać z faktu, że pilot był przekonany, iż wszystkie parametry lotu są prawidłowe, a długo nie padały ostrzeżenia wieży. "Jeśli kontroler nie alarmuje, to pilot czuje się pewnie, zakłada, że leci idealnie - mówi rozmówca "Rzeczpospolitej".
Piloci - jak nieoficjalnie mówią "Rz" - są zdziwieni, że tak dużo w stenogramach jest wypowiedzi, do których nie przyporządkowano konkretnej osoby.
Być może część nieczytelnych i niezidentyfikowanych zapisów uda się jeszcze rozszyfrować. Polska prokuratura wojskowa wystąpiła do rosyjskiej komisji o nagrania. Chce je przekazać do analizy fonoskopijnej.
Tymczasem ppłk Bartosz Stroiński, występujący w ujawnionym dokumencie jako osoba, która rozpoznała głosy w kokpicie, powiedział tvn24. pl, że podpisał stenogramy rozmów z kabiny Tu-154. Tymczasem na ujawnionym we wtorek dokumencie jego podpisu nie ma.
Z kolei rosyjska telewizja Rossija zwróciła uwagę, że Rosja nie potwierdziła oficjalnie autentyczności ujawnionego w Polsce stenogramu.