- A pewnie, że te pieniądze by się przydały - mówi mieszkaniec wsi Jagodne Wiesław Partes. - Ale ja tam zwykły chłop jestem i ministra prosić o nagrodę nie będę. Okaże się czy pan minister Dorn jest honorowy. Jeśli obiecał pieniądze, to powinien je przyznać - dodaje. We wtorek on i jego syn Piotr wracali do domu. Zatrzymali się za potrzebą przy trasie między Mińskiem Mazowieckim a Siedlcami. Dokładnie przy niepozornie wyglądającym rozlewisku rzeki Kostrzyn. - Wtedy zobaczyłem oponę auta wystającą znad wody - opowiada dziennikowi pan Wiesław. - A potem syn dojrzał ślady opon na trawie. Od razu mieliśmy skojarzenie, że to może byś poszukiwany radiowóz. Szybko zadzwoniliśmy na policję. Potem przesłuchiwał nas prokurator, mają nasze wszystkie dane... - mówi. Przyznaje, że wiedział o nagrodzie wyznaczonej przez ministra , ale to, że zobaczył oponę, to był istny przypadek. - Gdyby te 30 tys. zł miało zwrócić życie policjantom, nigdy bym ich nie przyjął, ale teraz... - zastanawia się. - Na co bym przeznaczył pieniądze? Jeszcze nie wiem. Może syn by je jakoś zagospodarował, jest bezrobotny. Będę się martwił, jak dostanę. O ile w ogóle dostanę - dodaje. "Super Express" chciał zapytać o nagrodę rzecznika ministra Dorna, Tomasza Skłodowskiego, ale ten nie odbiera swojego telefonu komórkowego.