Bunt w BOR-ze
Pracownicy Biura Ochrony Rządu nie chcą być dłużej lokajami rządzących. Oficerowie się zbuntowali. Przygotowali projekt zmian przepisów o funkcjonowaniu BOR - ujawnia "Super Express".
Jak się dowiedziała gazeta, w ubiegły czwartek gen. Adam Rapacki, wiceszef MSWiA, przekazał projekt posłom z Komisji Spraw Wewnętrznych i Administracji. Kiedy nowe przepisy wejdą w życie, wyszkoleni do chronienia najważniejszych osób fachowcy nie będą już musieli robić zakupów ani wyprowadzać psów na spacer.
- Funkcjonariusz BOR-u nie będzie już pomagierem w życiu prywatnym urzędnika, a osobą pilnującą jego bezpieczeństwa w sytuacjach zagrożenia - zapewnia Grzegorz Dolniak, wiceszef klubu PO.
Za zmiany w ustawie o Biurze Ochrony Rządu zabrali się jako pierwsi pracownicy BOR-u. - Chcemy, by politycy mogli częściej rezygnować z ochrony w sytuacjach prywatnych - potwierdza "SE" jeden z funkcjonariuszy, pragnący zachować anonimowość. - Dzięki temu nasi ludzie nie będą musieli uczestniczyć np. w zakupach w perfumerii czy imieninach ciotki polityka. Grzegorz Dolniak obiecuje, że przypilnuje, by Sejm jak najszybciej zajął się sprawą.
- Obowiązujące przepisy o BOR wymagają od funkcjonariusza, by pilnował urzędnika 24 godziny na dobę. Nie może go odstąpić na krok. I tu zawsze będzie konflikt, jak powinien go chronić i czy powinien to robić w każdej sytuacji. Dlatego zmiany powinny iść w kierunku utworzenia katalogu czynności funkcjonariusza BOR, który będzie wyraźnie mówił: kiedy i w jakiej sytuacji może odmówić osobie ochranianej. To musi być przemyślane rozwiązanie. Osoby ochraniane muszą przestać myśleć, że oficer BOR jest do wszystkiego, do realizowania każdej zachcianki. Tak być nie powinno - mówi były szef BOR gen. Grzegorz Mozgawa.
INTERIA.PL/PAP