Po publikacji informacji "Newsweeka", Elżbieta Janicka, szefowa stołecznej prokuratury zdjęła ten punkt z obrad kolegium. Tuż po godzinie 14 podlegli jej prokuratorzy mieli wydać opinie, czy były asystent Ziobry, który dopiero od roku jest prokuratorskim asesorem może już objąć stanowisko prokuratora prokuratury rejonowej. - Przedmiotem kolegium było tylko i wyłącznie opiniowanie dwóch aplikantów w związku z ich mianowaniem na stanowisko asesorów - poinformowała po południu szefowa warszawskiej prokuratury. Jednak co innego twierdzą prokuratorzy, którzy wzięli udział w tym kolegium. - W porządku obrad był punkt mówiący o wydaniu opinii o Wilkoszewskim. Po tym jak "Newsweek" wysłał do Janickiej pytanie w tej sprawie, w piątek w południe zmieniono program obrad. Wilkoszewski, który miał pojawić się na kolegium, przed samą prokuraturą zawrócił - mówią nam prokuratorzy. Twierdzą, że wcześniej - zgodnie z procedurą - badali akta śledztw, w których brał udział Wilkoszewski. Dodają, że w razie procesu, po zwolnieniu ich z tajemnicy służbowej potwierdzą te fakty przed sądem. Dlaczego sprawa awansu dla tego asesora jest tak bulwersująca? Paweł Wilkoszewski do maja 2006 r. był aplikantem prokuratorskim, a jednocześnie asystentem Zbigniewa Ziobro. Następnie zaczął odbywać prokuratorską praktykę w Prokuraturze Rejonowej w Nowym Dworze Mazowieckim. Stamtąd został delegowany do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Zgodnie z wytycznymi ministra sprawiedliwości z ubiegłego roku każdy asesor by mógł zostać prokuratorem musi najpierw przepracować pełne trzy lata. Mimo to, Elżbieta Janicka, szefowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie zwołała w piątek kolegium złożone ze swoich prokuratorów, by wydali opinię o Wilkoszewskim. To ostatnia formalność przed powołaniem asesora na stanowisko prokuratora. Po kolegium, zgodnie z procedurą szefowa stołecznej Prokuratury Okręgowej wysłałaby do ministra Ziobro wniosek o powołanie Wilkoszewskiego. Stałoby się to, nawet gdyby prokuratorzy zaopiniowali Wilkoszewskiego negatywnie. W końcu sierpnia "Newsweek" ujawnił, że Wilkoszewski od początku uczestniczył w czynnościach procesowych śledztwa w sprawie tzw. afery gruntowej i rzekomego przecieku z tej sprawy. Był jednym ze śledczych, który zażądał od Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku akt śledztw, które w przeszłości nadzorował Janusz Kaczmarek. Dziennikarze "Newsweeka" próbowali porozmawiać z asesorem. W Prokuraturze Okręgowej w Warszawie połączono ich z pokojem, w którym pracuje Wilkoszewski. - On tu rzadko bywa, pracuje w prokuraturze rejonowej na warszawskiej Ochocie - powiedział po chwili wahania mężczyzna, który odebrał telefon. Reporterzy zadzwonili na centralę tej prokuratury. - Wilkoszewski? U nas taki nie pracuje - usłyszeli.