Jak ministerstwo tłumaczy niższe zarobki kobiet? - Może to wynika z cech charakterologicznych mężczyzn, które szczególnie cenią pracodawcy: łatwości nawiązywania kontaktów, silnej motywacji do pracy, odpowiedniego wykształcenia mężczyzn? - zastanawia się Iga Magda z Departamentu Analiz Ekonomicznych i Prognoz resortu pracy, współautorka raportu. Ale dodaje, że może to być też wyraz zwykłej dyskryminacji kobiet. Dr Ewa Lisowska ze Szkoły Głównej Handlowej, która bada dyskryminację kobiet na rynku pracy, obwinia pracodawców. - Kobiety postrzegane są przez szefów jako opiekunki do dzieci, w które nie warto inwestować, bo za chwilę odejdą na urlopy wychowawcze - mówi Lisowska. Irena Wóycicka z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową dodaje, że kobiety są skazane na opiekę nad małym dzieckiem, bo brakuje żłobków i przedszkoli, a prawie się nie zdarza, by ojciec wziął urlop wychowawczy. Niedawno Wóycicka apelowała w "GW" do rządu Tuska, by rozważył wprowadzenie urlopów tacierzyńskich, z których korzystaliby tylko ojcowie - rozwiązanie przyjęto już w wielu krajach Europy. Bez odzewu. Ani rząd, ani opinia publiczna nie są gotowi na taki sposób promowania równości płci. Joanna Kluzik-Rostkowska, minister pracy w rządzie PiS, zwraca uwagę, że kobiety są od mężczyzn lepiej wykształcone. W 75 proc. to właśnie one uzupełniają kwalifikacje, idą na dodatkowe studia i kursy. Mimo to rzadziej awansują. Raport wskazuje, że tylko 20 proc. kierowników w dużych firmach to kobiety. Badania resortu mają być podstawą do zmian przepisów ułatwiających kobietom pogodzenie życia zawodowego z rodzinnym. Raport ujawnia też rewelacje na temat zarobków grup zawodowych, zwłaszcza tych, które czują się szczególnie poszkodowane, w tym nauczycieli. Pod względem zarobków za godzinę pracy nauczyciele są w pierwszej dziesiątce na 112 zawodów. W tyle zostawiają m.in. inżynierów i kierowników małych firm. Wszystko dlatego, że w szkołach pracuje się - jak wynika z raportu - zaledwie 26-27 godzin tygodniowo (obowiązkowe pensum nauczycielskie to 18 godzin, pozostały czas zajmują przygotowanie do lekcji, sprawdzanie klasówek i zajęcia dodatkowe). Więcej szczegółów dotyczących raportu - w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej".