Konrad Piasecki: W RMF FM i na rmf24.pl minister 500 Plus, Bartosz Marczuk. Dzień dobry, witam. Bartosz Marczuk: - Dzień dobry, witam serdecznie. Zajmujący się tym programem wiceminister pracy. Czy pana nie mierzi to, że koledzy z rządu zamiast celebrować program 500 plus i wyciszać spory, wojują o Trybunał i kluczą w sprawie ustawy aborcyjnej?- Wie pan co, specjalnie zajmuję się bardzo operacyjnie wdrażaniem programu 500 plus i wydaje mi się, że z tego, jaki mam ogląd rzeczywistości, to rzeczywiście w tej chwili bardzo dużo się o tym programie mówi.Ale ma pan też chyba, nawet z tej perspektywy, takie poczucie, że spory skutecznie dosyć przysłaniają radości i triumfy pierwszych wypłat? - Mam zaufanie do tych, którzy prowadzą politykę. Wiedzą co robią?- Wiedzą co robią.A nie jest tak, że błądzą taktycznie i strategicznie?- Tak jak mówię, zajmuję się programem 500 plus...Nie podnosząc na piedestał, czy na postumenty 500 plus... - I mam zaufanie do członków rządu.Bo ja mam takie poczucie, że w tej sytuacji uroczyste przekazanie pierwszej "500-złotówki" pozostało niezauważone.- Nie mam takiego wrażenia. A gdzie to pierwsze 500 złotych wypłacono? - Wydaje mi się, że mnóstwo ludzi o tym rozmawia. To jest rzeczywiście program, który porusza emocje, porusza ludzi. No trudno, żeby było już po czterech dniach przekazanie pierwszej złotówki. Podobno już było.- Na razie mamy...Katowice już podobno wypłaciły. 111 osób dostało 500 złotych.- Na razie mamy nabór wniosków i co do zasady skupiamy się na tym, żeby ten nabór wniosków przebiegł sprawnie.A przebiega?- No, biorąc pod uwagę skalę projektu i te zagrożenia, które identyfikowaliśmy przed jego startem, czyli przed piątkiem, to przebiega bardzo sprawnie. I ma pan poczucie, że wszystko idzie tak, jak sobie rządzący wymarzyli? - Mam poczucie, że m.in. uruchamiając tę możliwość składania wniosków on-line przez bankowość elektroniczną, posunęliśmy stosunki pomiędzy obywatelem a administracją na zupełnie inny poziom niż do tej pory. Do tej pory administracja kojarzyła się z e-kłopotami, teraz ludzie po prostu składają wnioski. Najnowsze dane z godz. 24.00 - mamy już blisko 280 tysięcy wniosków złożonych on-line. A jest pan w stanie powiedzieć, ile generalnie, w całej Polsce wszystkich wniosków w ogóle zostało złożonych? To znaczy na ile dzieci zostało złożonych? - Ta sprawozdawczość... Będziemy dysponować tymi danymi jutro. Natomiast biorąc pod uwagę, że mniej więcej jedna trzecia - można szacować - wniosków jest składana tymi drogami on-linowymi, można szacować, że mniej więcej 800 tysięcy wniosków zostało już złożonych. Czyli z 2,7 miliona osób uprawnionych mamy już około 800 tysięcy osób, które złożyły wnioski o świadczenia.Rozumiem, to 800 tysięcy rodzin, niekoniecznie 800 tysięcy dzieci?- 800 tysięcy. Tak, wnioskodawców. Dzieci więcej, tak?- Bo mamy 2,7 wnioskodawców, czy przewidujemy, że będzie 2,7 miliona rodzin na 3,7 miliona dzieci. Rozumiem, że nie ma w panu takiej obawy, że ta radość, jak pan mówi, czy powszechne zainteresowanie programem 500 plus zderzy się za chwilę z problemami: z weryfikacją danych, z opóźnieniami? Albo z brakiem pieniędzy? - Nie no, nie mam takich obaw. Oczywiście pierwszy i kluczowy był moment startu. Trzeba było to zorganizować, przygotować do tego gminy. Gminy sobie z tym świetnie radzą, my też wykonaliśmy nadzwyczajną pracę, żeby z tymi gminami współpracować. Tak jak powiedziałem, druga kluczowa kwestia to była kwestia uruchomienia kanału bankowego i później też operacyjnie tego, czy ten system informatyczny wytrzyma i czy on sprawnie sobie poradzi. Tutaj mamy, póki co, spokój. Teraz pozostaje czekać na to, żeby rzeczywiście gminy zaczęły uruchamiać wypłaty.Jeśli chodzi o perspektywę gminną - czytam burmistrza podwarszawskiej Podkowy Leśnej, który pisze: "Gdyby założyć, że wszyscy mieszkańcy pofatygują się po należne im pieniądze, to tylko w tym roku zabraknie mi 400 tysięcy złotych".- Byłem z burmistrzem ostatnio w którejś z audycji radiowej i on takich rzeczy bezpośrednio do mnie nie mówił, ale gdyby założyć...Może się boi ministerialnego autorytetu...- ...nie, nie przypuszczam. Burmistrzowie są dość w Polsce, jednak, autonomiczni...Ale co to za przypadek jest? Mówi, że potrzebuje 1 mln 200 tysięcy, dostał 800 tysięcy. - To jest jakiś, jednak, cały czas tryb przypuszczający, proszę zwrócić uwagę. Gdyby założyć coś...Zakłada, że wszyscy się zgłoszą. Rozumiem dosyć słusznie. - Ale pytanie jest takie, czy wszyscy, którzy się zgłoszą, będą mieć prawo, bo pamiętajmy, że tam jest ta kwestia związana z pierwszym dzieckiem, czyli kryterium dochodowym. Czy uważa pan, że tacy burmistrzowie źle liczą? - Myślę, że ten burmistrz powinien też pokazać, niejako - w cudzysłowie - te "bebechy" tego, jak on to wyliczył. Z naszych szacunków wynika, że tutaj kwestie związane z liczbą dzieci i pieniędzy, które są zabezpieczone raczej są z "górką" niż na minusie. Ale może są takie gminy, gdzie tych dzieci po prostu mieszka więcej, niż wy szacujecie. Tam przyjeżdżają i się nie meldują, wobec czego tam mieszkają i tam się zgłoszą po pieniądze.- Może oczywiście tak być, co do zasady, w różnych miejscach to, co my szacowaliśmy, jeżeli chodzi o liczbę dzieci, może nieco różnić się od tego, co będzie w rzeczywistości. Tylko, że to będzie w jednym miejscu in plus a w drugim in minus. No tak, tylko co ma taki burmistrz zrobić, jak w październiku zobaczy - brakuje mi?- Burmistrz to jest w ogóle żaden problem, dlatego że burmistrz występuje do wojewody o pieniądze i wojewoda ma mu te pieniądze przekazać zgodnie z zapotrzebowaniem i zgodnie z tym, jak wypłaca świadczenia.Pan zakłada, że jest 3 mln 700 tys. dzieci uprawnionych wedle szacunków rządu. Tyle się zgłosi, czy zgłosi się mniej? A może więcej?- Biorąc pod uwagę to, że przy becikowym, kiedy mieliśmy becikowe bez kryterium dochodowego, zgłaszało się około 99 proc. po to świadczenie, to zakładam, że - jeżeli to świadczenie jest 6 tysięcy złotych miesięcznie, a nie tysiąc i przez 18 lat - zakładam, że zgłoszą się prawie wszyscy. Czyli takich wicepremierów Morawieckich, którzy powiedzą: "Mam, nie potrzebuję", będzie niewielu. - Zgłoszą się prawie wszyscy, co w ogóle mnie zresztą nie oburza, dlatego że polityka rodzinna nie jest tożsama z polityką socjalną i to jest po prostu świadczenie, które jest wypłacane z tytułu tego, że ktoś wychowuje dziecko, natomiast, oczywiście mogą zdarzyć się takie osoby rzeczywiście, jak na przykład wicepremier Morawiecki, majętne, które powiedzą, że nie będą pobierać tego świadczenia. Ale rozumiem szacuje pan, że raczej to będzie 0,7 proc. niż więcej.- Myślę, że to będzie niewiele. Pamiętajmy też, że w Polsce niespecjalnie dużo jest takich osób.Czyli 3 mln 600 tys. dzieci pewnie pójdzie po 500 złotych, a właściwie ich rodziców.- Pewnie tak.A czy pan uważa, że ten program w tej wersji, jaka jest dzisiaj, to program optymalny, czy już się rodzą panu jakieś pomysły na jego zmiany?- Co do kotwic i zasad tego programu to jest optymalny. Czyli, że mamy pierwsze dziecko z kryterium dochodowym i od drugiego dziecka w górę bez żadnego kryterium wysokości.Czyli myśli pan, że takie pomysły jak brytyjski, czyli że na pierwsze dajemy najwięcej, a potem na każde kolejne już mniej, w Polsce nie wchodzą w grę?- Ale po drugiej stronie kanału La Manche, we Francji, która jest uważana za wzór Sevres, jeśli chodzi o politykę rodzinną, płaci się od drugiego dziecka w górę......ale raczej my mamy teraz tendencję do patrzenia na Wielką Brytanię i kraje anglosaskie... - ...na pierwsze w ogóle. Także tutaj różne są te polityki. Natomiast w Polsce co do zasady jeżeli chodzi o bodźce ekonomiczne, to one działają na Polaków, którzy zastanawiają się, czy mieć drugie dziecko, a nie pierwsze.Czyli ten system, jaki jest, jest systemem, który ma szansę skłonić Polaków do posiadania dzieci?- No, myślę, że na pewno.Na pewno. Aż tak. - Rozwijając, bo pan strasznie goni, ale rozwijając tę kwestię - mamy w Polsce tak zwany fenomen, jeśli chodzi o te kwestie - mamy bardzo niski wskaźnik dzietności, ale co do zasady deklarujemy, że chcemy mieć zdecydowanie więcej dzieci, ponad dwoje. Jak pytamy w badaniach Polaków, dlaczego oni nie realizują tych swoich zamierzeń, to oni nam odpowiadają co do zasady, we wszystkich badaniach praktycznie 5 pierwszych wskazań, to kwestie związane z ekonomią i poczuciem bezpieczeństwa socjalnego.A ma pan przekonanie, że tych pieniędzy - bo pan mówi: do grudnia starczy - a starczy później? Nie będzie tak, że w następnych latach okaże się, że Polski naprawdę na ten program nie stać? - Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Polski nie stać na to, żeby dalej tolerować niejako trudną sytuację młodych, polskich ludzi i młodych, polskich rodzin. Moim zdaniem to są pieniądze, które wydajemy w najlepszy sposób, jaki możemy, czyli inwestujemy w rodziny. Pamiętajmy, że 23 mld złotych na 2017 rok, które wydamy na 500 plus, to jest zaledwie ułamek tego, co wydaje państwo. W przyszłym roku państwo w ogóle jako sektor finansów publicznych wyda ponad 850 mld złotych.Ale widzi pan wzrokiem nie tylko ministra, ale też niedawnego publicysty, że tych obietnic kosztownych, choćby obniżenie wieku emerytalnego, jest tyle, że może się zacząć kłopot. I to już niedługo.- Dlatego ogromnie się cieszę, że w pierwszym momencie wystartował program 500 plus.A wybije pan z głów polityków partii rządzącej pomysł obniżenia wieku emerytalnego? Bo pan jest jego twardym przeciwnikiem, tego pomysłu.- Przecenia pan moje siły. Zajmuję się wyłącznie w tej chwili......jako wiceminister pracy, choćby panią minister może pan próbować przekonywać...- ...kwestiami demograficznymi. Kompetencje moje nie są tutaj, jeśli chodzi o kwestie wieku emerytalnego.Ale rozumiem, że to, co pan pisał kiedyś, że projekt prezydencki to katastrofa - podpisuje się pan nadal pod tym?- Zachowuję tutaj samoograniczenie.To znaczy nie pisze pan i nie mówi nic na ten temat?- Nie są to moje kompetencje. Konrad Piasecki Jak oceniasz działania rządu PiS? Weź udział w naszej zabawie i oddaj głos!