Poseł Jacek Wilk neguje istnienie pandemii. Lekarze zapraszają go na SOR
- Zaprosiłbym tego polityka na oddział mój czy doktora Serednickiego - mówił prof. Andrzej Matyja. - Postaramy się zabezpieczyć posła na tyle, żeby przeżył przynajmniej 20 minut - dodał dr Wojciech Serednicki. Goście programu "Debata Dnia" w Polsat News komentowali wpis polityka Konfederacji Jacka Wilka, który bagatelizuje skutki zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. Poseł odpowiedział na Twitterze.
Polityk Konfederacji, były poseł Jacek Wilk na Twitterze konsekwentnie kwestionuje istnienie pandemii koronawirusa i związane z tym zagrożenie.
- Zaprosiłbym tego polityka na mój oddział, czy oddział doktora Serednickiego, w ramach wolontariatu. Każde ręce nam się przydadzą, bo brakuje ludzi - podkreślił prof. Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
- Niech sceptycy się stawią do pomocy, niech się stawią do szpitala, pobędą na dyżurze, na SOR. Jestem przekonany, że po kilku godzinach zrezygnują, że się przekonają i zmienią zdanie co do swoich postaw - powiedział profesor.
Jak dodał, "wtedy nie gadaliby głupot, nie obrażaliby lekarzy i wszystkich tych, którzy się stosują do zasad bezpieczeństwa".
Na pytanie Agnieszki Gozdyry, czy drugi z gości dr Wojciech Serednicki także zaprasza byłego posła na oddział, doktor odpowiedział: "postaramy się zabezpieczyć posła na tyle, żeby przeżył przynajmniej 20 minut".
- To zaproszenie od dwóch autorytetów medycznych. Jeśli pan podejmie to wyzwanie, to obiecuję pomóc w kontakcie - zwróciła się do Wilka prowadząca. Wilk odpowiedział na zaproszenie na Twitterze. "Proszę bardzo. Tylko niech pani redaktor i pan doktor przejmą utrzymanie mojej wielodzietnej rodziny" - napisał.
"Są coraz młodsi pacjenci"
Pytany o aktualną sytuację w szpitalach, dr Serednicki ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie odpowiedział: "jest bardzo trudno". - Są coraz młodsi pacjenci, coraz więcej pacjentów w ciężkim stanie. W marcu zaczynaliśmy od połowy pacjentów wentylowanych mechanicznie, a połowa była wspomagana zaawansowanymi technikami przepływowymi. Teraz na 29 pacjentów 27 jest wentylowanych mechanicznie, czyli pod tzw. respiratorem - powiedział lekarz.
Czasy jednorazowych kombinezonów się skończyły
- Nie zwiększył nam się potencjał osobowy. Sytuacja jest bardzo, bardzo trudna i psychicznie, i fizycznie. Gdyby pani redaktor zobaczyła ubranie, które zdejmujemy, bo czasy jednorazowych kombinezonów się skończyły, to to są kilogramy potu wynikające z pracy - mówił.
Braki kadrowe podkreślił także prof. Matyja. - Jest nas coraz mniej i ta tragedia może być jeszcze głębsza, ponieważ w tej chwili wszyscy jesteśmy nakierunkowani na walkę z COVID-19. Nam nie można zapominać o pozostałych chorych, a niestety w tej chwili przesuwanie łóżek czy zamiana łóżek internistycznych na covidowe powoduje, że dostęp do leczenia innych chorych będzie jeszcze gorszy niż do tej pory - podkreślił profesor.
- Oby ta tragedia, związana z brakiem dostępności dla innych chorych niż COVID-19, nie pociągnęła za sobą większej tragedii niż sam COVID-19. Tego się boję - dodał.
Polsat News