ŚWIAT | Czwartek, 6 sierpnia 2015 (16:53)
Setki lalek, często niekompletnych, wiszą tu niemal na każdym drzewie. To prezenty dla ducha dziewczynki, która utonęła w kanale w pobliżu miejsca, które dziś nazywa się „Wyspą lalek” (w pobliżu Ciudad de México, stolicy Meksyku) . Jej ciało znalazł Julian Santana Barrera, który miał obwiniać się, że nie zdołał uratować dziecka. Barrera znalazł też w pobliżu lalkę i pomyślał, że należała do zmarłej dziewczynki. Powiesił zabawkę na drzewie, żeby pocieszyć niespokojnego ducha dziecka i od tamtego dnia przez 50 lat wieszał w lesie lalki. Mężczyzna utrzymywał, że słyszy zawodzenie, krzyki i kroki dziecka. W końcu na stałe przeprowadził się do lasu, zamieszkał w skromnej chatce i wiódł życie pustelnika. W lesie uprawiał warzywa i kwiaty, które później sprzedawał w pobliskim miasteczku – nigdy jednak się do nikogo nie odzywał. W 2001 roku utonął w tym samym kanale, w którym znalazł ciało dziewczynki. Rodzina Barerry twierdzi, że mężczyzna, żyjący samotnie w lesie, oszalał – być może nigdy nie znalazł ciała dziecka, a cała historia była efektem jego bujnej wyobraźni. Niezależnie od tego, co zapoczątkowało wieszanie zabawek, dziś „Wyspa lalek” jest atrakcją turystyczną, którą co roku odwiedza wielu podróżników. Fotografka Cindy Vasko, która jest autorką zdjęć z naszej galerii, powiedziała, że „wyapa…” „jest najdziwniejszym miejscem, w którym była”. - Niektóre zabawki stały się domem dla olbrzymich insektów, które wychodzą lalkom z ust i oczu – powiedziała. Wielu turystów twierdzi, że w lesie rzeczywiście słychać kroki i krzyki dziecka.
1 / 8
Źródło: East News