ŚWIAT | Środa, 29 września 2010 (08:17)
W szpitalu w Turynie zmarła 28-letnia kobieta, która przez miesiąc była sztucznie utrzymywana przy życiu, by mogła urodzić dziecko. Urodziło się ono 12 godzin przed śmiercią matki, w wyniku cesarskiego cięcia. Aparaturę utrzymującą przy życiu wyłączono, gdy po 6 godzinach obserwacji stwierdzono u kobiety śmierć mózgową. Mieszkająca we Włoszech imigrantka z Somalii była w terminalnej fazie raka mózgu i znajdowała się w stanie śpiączki. W sierpniu lekarze podłączyli ją do aparatury utrzymującej przy życiu, by ratować dziecko. Kiedy stan chorej znacznie się pogorszył i zaczął grozić także dziecku, zdecydowano się przeprowadzić przyspieszone cesarskie cięcie. Urodziła się dziewczynka o wadze 760 gramów. Jej stan określany jest jako dobry, ale lekarze są ostrożni w dalszych prognozach. Dziewczynce, przebywającej na oddziale intensywnej terapii na neonatologii, nadano imię po matce - Idil.
1 / 3
Źródło: PAP/EPA