Julię znaleźli w Egipcie u Romea
Mieszkańcy brytyjskiej miejscowości Beaumont ostatnio mówią jedynie o historii córki sąsiadów, która zniknęła, a po pewnym czasie odnalazła się w Egipcie, gdzie odszukała ukochanego, z którym ją rozłączono.
Historię współczesnych Romea i Julii opisuje w środę egipski dziennik "al-Gumhurija".
Wszystko zaczęło się pół roku temu, gdy 17-letnia Amy Robson przyjechała z rodzicami w czasie świąt wielkanocnych do egipskiego kurortu Hurgada. Tam w kawiarence internetowej poznała sympatycznego młodego człowieka. 29-letni Mohamed El Sayed ujął dziewczynę swym zachowaniem, okazywanym jej uczuciem.
Dziewczyna zakochała się w Egipcjaninie. I tu w sprawę - jak nie przymierzając u Szekspira - wmieszali się rodzice. Zgłosili na policji, że Mohamed uprowadził ich córkę.
"Romeo" trafił do aresztu, a niepocieszoną "Julię" zabrano do domu.
Dziewczyna nie zapomniała jednak i pewnego dnia, udając, że idzie do college`u, pojechała pociągiem do Londynu, a stamtąd - z biletem w jedną stronę - do Hurgady. Pieniądze na to zaoszczędziła ze stypendium.
Codziennie przychodziła do kawiarenki, gdzie poznała ukochanego, lecz nie spotkała go.
Znalazła pracę w jednym z hoteli w kurorcie, by z czegoś żyć. Pewnego dnia, dwa miesiące po przyjeździe, spotkała Mohameda przypadkiem na ulicy. On też próbował ją odszukać w Wielkiej Brytanii, lecz przez Internet.
Młodzi pobrali się, chcą zamieszkać pod Kairem. Amy liczy na to, że jej rodzice ostatecznie zrozumieją jej uczucia.
INTERIA.PL/PAP