Donald Fawkes
Donald Tusk przyłączył się do grona przeciwników ACTA, a w dodatku podziękował protestującym, czyli tym, którzy "otworzyli mu oczy". W ten sposób zrobił to samo, co wcześniej Janusz Palikot: zaplusował na oddolnym proteście. Co więcej, otworzył Palikotom drogę do wstąpienia z PO do koalicji.
Wcześniej taki ruch się Palikotowi nie opłacał: siedem procent, które doskoczyło mu od czasu ostatnich wyborów to mniej więcej to samo, co odpadło Tuskowi. Wniosek z tego taki, że najbardziej liberalna i młoda część wyborców, ta, która dała się zmobilizować i wciągnąć w antyactowskie protesty, przeszła do Palikota, który okazał się nagle bardziej "cool" od Tuska. No i przeciwstawił się systemowi: rządowi który nagle - popierając ACTA - stał się "opresyjny".
Teraz Tusk zrobił woltę: sam przyłączył się do protestu, a co więcej, ogłosił, że Polska stanie się głosicielem antyactyzmu w Europie. Pamiętacie, jakie wrażenie zrobiły na młodych Polakach podziękowania Niemców i Węgrów za zwrócenie uwagi na zagrożenia płynące z ACTA? To teraz Tusk będzie odgrywał rolę rycerza w lśniącej zbroi, który otwiera oczy Europie, tyle, że na politycznych salonach.
I o ile wcześniej Palikotowi nie opłacało się wchodzić w koalicję z PO, bo nałapał punktów za bunt właśnie, tak teraz może ogłosić już sojusz z niedawnym "ciemiężycielem" ludu: w sprawie ACTA grają w jednej drużynie. I choć ACTA nie jest największym polskim problemem, to na jakiś czas się nim stała. Temat będzie gasnąć, ale podnosił się będzie - a przy okazji słupki Tuskowi - za każdym razem, kiedy będzie dyskutowany w Europie.
Pawlak strzelił sobie w nogę mówiąc, że nie wierzy w państwowe emerytury - bo kto ma w nie wierzyć, jak nie minister gospodarki i wicepremier rządu państwa, które je gwarantuje. Pogłoski o rozjeździe PSL i PO mogą być przesadzone, a współpraca między oboma partiami układa się stosunkowo nieźle, jednak antyactowskim ruchem Tusk otworzył sobie drogę do zmiany sojusznika.
A gdy jeszcze powywala niepopularnych ministrów, od Muchy poczynając na Arłukowiczu kończąc - też mu podskoczy. Trzeba się tu zgodzić z rzecznikiem PiS Hofmanem: sytuacja naprawdę przypomina żydowską anegdotę o facecie, który mieszkał w ciasnej klitce, i któremu rabin kazał kupić kozę, a następnie ją sprzedać: po sprzedaniu rzeczonemu facetowi zaczęło się wydawać, że mieszka już nie w klitce, a w pałacu.