Czy świat wstrzyma import mozzarelli?
Czy świat wstrzyma import z Włoch mozzarelli z mleka bawolic? - zastanawia się w środę włoska prasa komentując decyzję Korei Płd. i Japonii, które przestały sprowadzać słynny ser z Kampanii w związku z informacjami o możliwej obecności dioksyn w tym produkcie.
Szkodliwe substancje w mozzarelli to rezultat kryzysu, związanego z zaleganiem ton śmieci w rejonie Neapolu. Dioksyny znajdują się na terenach, gdzie leżą nie wywożone toksyczne odpadki. Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że trafiają one następnie do paszy bawolic.
Wiadomości, jakie pojawiły się na ten temat najpierw we włoskiej, a potem w zagranicznej prasie wywołały - jak przyznaje w środę "La Repubblica" - "międzynarodową psychozę". W jej rezultacie dwa kraje azjatyckie już wstrzymały import bawolej mozzarelli, a inne zastanawiają się, czy również to zrobić.
Unia Europejska zażądała od producentów gwarancji, że pochodząca z Kampanii mozzarella di bufala jest bezpieczna i wolna od szkodliwych substancji. Dała im na to dwa dni.
Tymczasem wiele zakładów, produkujących ten ser znalazło się w poważnych tarapatach, bo także na włoskim rynku zanotowano w ostatnich tygodniach gwałtowny spadek jego sprzedaży - od 20 do 60 procent. To rezultat informacji o wszczęciu dochodzenia wobec ponad 100 osób z Kampanii, którym postawiono zarzuty nieprzestrzegania norm sanitarnych, wymaganych przy produkcji i fałszowania wyników kontroli weterynaryjnych.
Ważą się losy wielu firm mleczarskich i tysięcy miejsc pracy w Kampanii - podkreślają gazety.
Zrzeszenie producentów mozzarelli z bawolego mleka zapewnia, że przeprowadzane są szczegółowe kontrole w poszczególnych zakładach.
Jednocześnie przytaczane są wyniki badań naukowców; twierdzą oni, że należałoby zjadać dziennie 1300 kilogramów skażonej mozzarelli przez dwa tygodnie, aby narazić na szwank własne zdrowie.
INTERIA.PL/PAP