Yuppies się skończyli!
Trzydziesto- i czterdziestolatkowie mają dosyć dotychczasowego życia. Zamiast spokojnie się starzeć, odmładzają się na potęgę. Nadchodzi era "grupsów"!
Młodzi duchem
Bynajmniej nie chodzi tu o odmładzanie czysto fizyczne polegające na fundowaniu sobie serii operacji plastycznych czy zabiegów odsysania tłuszczu. Zmiany idą w innym kierunku i to wielotorowo.
A. Sternbergh na łamach "New York Magazine" ukuł własny termin określający grupę społeczną, która wytycza nowe kierunki. Jej reprezentantów nazywa "grupsami". Według niego, to "dzieci zahibernowane w stanie wiecznej przeddojrzałości". To ludzie, którzy nigdy nie dorosną. Jak ich rozpoznać? Nic prostszego, mają po 35 lat, stałą pracę, kilkanaście par adidasów i jeden garnitur, wracają nad ranem do domu i ogólnie żyją tak, jak wtedy gdy mieli 20 lat.
Ci często posiadający nastoletnie dzieci rodzice mogą pochwalić się doskonałym kontaktem ze swoimi pociechami. Według nich, nie istnieje coś takiego jak konflikt pokoleń. Przyczyną jest tu fakt, że dzielą te same zainteresowania. Dobrze zarabiający tatusiowie razem ze swoimi synami bawią się iPodami i ściągają muzykę z internetu. Co więcej, chodzą na te same koncerty. Głównie są to rockowe zespoły, które mimo swych lat przyciągają młodych ludzi. I nie chodzi tu tylko o dinozaury rocka, do których można zaliczyć The Rolling Stones. Prym wiodą często grupy niszowe, które powracają w imponującym stylu. "Dojrzali" fani rocka sięgają też po kapele swoich dzieci. W zespole The Mystery Jets gra nawet ojciec z synem.
Trzydziesto- i czterdziestolatkowie odcinają się od tradycyjnej pracy. Nie chcą już siedzieć za biurkiem, gdzie codziennie czeka ich to samo. Mają duże doświadczenie, są doskonałymi specjalistami w swoich dziedzinach i nie boją się tego wykorzystać. Coraz częściej rzucają intratne posady w dużych koncernach, by zacząć działać na własną rękę bez jakichkolwiek ograniczeń, nakazów i stresu. Informatycy, graficy, czy architekci wybierają drogę samozatrudnienia, które daje im możliwość nieograniczonej swobody w realizacji własnych pomysłów. Miejscem ich pracy staje się często internet. Dla grupsa wyznacznikiem sukcesu nie jest liczba podporządkowanych mu pracowników, ale poczucie komfortu polegające na tym, że w każdej chwili może zmienić pracę.
Zmienia się wreszcie ich wygląd zewnętrzny. Drogie garnitury i wielkie limuzyny poszły w odstawkę. Na ulicach Nowego Jorku czy Londynu nikogo nie dziwi widok mężczyzny w sile wieku, który paraduje w podartych dżinsach, spranej koszulce i modnych tenisówkach. Styl dotychczas zarezerwowany dla dwudziestolatków został przejęty przez młodych duchem rodziców. Wiedzą o tym projektanci, którzy za parę spodni, które wyglądają jakby miały się zaraz rozlecieć żądają nawet po 450 dolarów. świetnie zdają sobie sprawę z tego, że mogą sobie na to pozwolić, bo ich nowa klientela ma czym płacić.
Reinkarnacja
Ta nowa grupa społeczna to po części inkarnacja już istniejącej. Kiedy w latach osiemdziesiątych pojawił się termin "yuppie", na kilka lat zdominował on sposób opisywania reprezentantów ambitnej klasy średniej, którzy z energią wyznaczali nowe standardy dla młodych ludzi pragnących osiągnąć w życiu sukces.
Charakterystyczne dla tej grupy społecznej było dążenie do profesjonalizmu, pragmatyzm, indywidualizm i zamiłowanie do luksusu. Drogie samochody, ubrania najlepszych projektantów i nowoczesne gadżety nieodłącznie towarzyszyły ich wizerunkowi. Kariera i sukcesy finansowe stanowiły sens ich życia. Lecz te same czynniki stopniowo doprowadzały do syndromu wypalenia zawodowego i odsunięcia na dalszy plan życia rodzinnego i emocjonalnego.
Co więcej, niekończący się wyścig szczurów odbijał się negatywnie na ich psychice, często doprowadzając do niebezpiecznych zachowań. Świat pozbawiony zasad moralnych, bezsensowna zawiść i materializm, składające się na stereotyp "yuppie", doskonale opisuje Bret Easton Ellis w książce "American Psycho".
Wydaje się, że tak ambitni i bezwzględni kiedyś "yuppies" postanowili nieco przystopować, a nawet przeminęli. Nie chcą tracić rodzin przez pracę, która zawładnęła ich życiem. Czas poświęcony na 24-godzinną harówkę minął, a zastąpiła go rzeczywistość, w której wiecznie młodzi korzystają z życia.
Jakub Kwiatkowski