USA: Bernie Sanders zmienia taktykę i atakuje Hillary Clinton
Ubiegający się o prezydencką nominację Partii Demokratycznej 74-letni senator z Vermont Bernie Sanders zapowiadał, że nie będzie prowadził negatywnej kampanii. Ostatnio jednak coraz mocniej i coraz częściej krytykuje swoją konkurentkę, Hillary Clinton - zauważa "The New York Times".
Po prawyborach w Iowa, New Hampshire i Nevadzie Hillary Clinton i Bernie Sanders idą łeb w łeb. Oboje zapewnili sobie poparcie 51 delegatów, a w najnowszym sondażu ogólnokrajowym Bernie Sanders prowadzi o 0,1 proc.
Jednak przegrana Sandersa w Nevadzie spowodowała, że to Clinton jest teraz na fali. Być może to sprawiło, że 74-letni senator coraz ostrzej krytykuje konkurentkę.
Podczas wiecu w Bostonie zarzucił byłej sekretarz stanu, że kopiuje jego przesłanie.
"Bardzo mi miło, że sekretarz Clinton, miesiąc po miesiącu, przyjmuje coraz więcej naszych postulatów. To dobrze. Sekretarz Clinton zaczyna nawet posługiwać się naszą frazeologią. Ostatnio widziałem telewizyjny spot i myślałem, że to mój. Ale na koniec wyświetliła się twarz sekretarz Clinton" - ironizował Bernie Sanders.
"Obywatele powinni jednak dostrzec różnicę między naprędce zaadaptowaną retoryką a rzeczywistymi działaniami i poglądami wyrażanymi od wielu lat" - dodał już na poważnie.
Senator z Vermont po raz kolejny wytknął Hillary Clinton związki z finansjerą. Sanders przypomniał jej słowa z debaty w CNN.
"Minęło 17 dni, 23 godziny i 32 minuty, odkąd Hillary Clinton powiedziała, że rozważy opublikowanie treści płatnych wykładów dla spółek z Wall Street" - czytamy na facebookowym profilu Sandersa.
Jak podaje CNN, od 2001 roku Clintonowie (Bill i Hillary) zarobili na płatnych odczytach 153 miliony dolarów. Co najmniej 39 wykładów wygłoszonych zostało dla wiekich banków, takich jak Goldman Sachs czy UBS.
Ponadto w kierunku kampanii Hillary Clinton płyną dziesiątki milionów dolarów ze strony wielkiego biznesu. I właśnie za to Sanders atakuje Clinton.
"Wiem, że każdy kandydat, który otrzymał takie pieniądze, powtarza, że nie mają one na niego żadnego wpływu. Nigdy, przenigdy. Cóż, Amerykanie muszą sobie zadać proste pytanie: jeżeli przelewy z Wall Street i od innych silnych grup interesu nie mają wpływu na kandydatów, to dlaczego te grupy interesu dokonują tak hojnych wpłat? Proste pytanie. Może są głupi? Może wyrzucają miliony dolarów i nie oczekują niczego w zamian? Może. Ale bardzo w to wątpię" - powiedział Bernie Sanders.
Sztab Hillary Clinton zarzucił Sandersowi, że po przegranej w prawyborach w Nevadzie i prawdopodobnej porażce w Karolinie Południowej złamał daną obietnicę i raz jeszcze wyprowadził atak na byłą sekretarz stanu przy pomocy "starych, zużytych argumentów".
(mim)