"Tu sentyment do ZSRR wciąż jest żywy"
- Koncepcja "bliskiej zagranicy" zrodziła się na początku lat 90., gdy rozpadał się Związek Radziecki. Dezintegracja imperium zawsze jest długim, trudnym procesem. Tak samo było z imperium brytyjskim, francuskim. W Mołdawii i innych postsowieckich republikach sentyment do Związku Radzieckiego wciąż jest żywy - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" premier Mołdawii Iurie Leanca.
Leanca przyznaje na łamach "Rzeczpospolitej", że Mołdawia jest zależna od ukraińsko-rosyjskiego konfliktu. Jak mówi, powodów jest wiele. Wśród nich wymienia m.in. okupację Naddniestrza, import rosyjskiego gazu i mniejszość ukraińską żyjącą w Mołdawii.
- Martwimy się tym bardziej, że sami mieliśmy podobne protesty w 2009 r. przeciwko komunistom, kiedy nie bardzo było wiadomo, kto jest prowokatorem, a kto rzeczywiście manifestuje. Dlatego mamy nadzieję, że to wszystko się w Mołdawii nie powtórzy, że niestabilność na wschodzie Ukrainy nie obejmie też Ukrainy południowej - zaznacza Leanca. - Od 23 lat sami musimy żyć z "zamrożonym konfliktem", który odziedziczyliśmy jeszcze po ZSRR, i rozumiemy, jak bardzo to może zaciążyć na reszcie kraju - dodaje premier.
- Nie wiemy, jak zakończy się kryzys na Ukrainie, ale obawiamy się bardzo złego scenariusza. Mogę mieć tylko nadzieję, że politycy w Rosji, na Zachodzie i na Ukrainie są świadomi ogromnej odpowiedzialności, jaka ciąży na nich, za życie obecnego i przyszłych pokoleń. Niestety, obawiam się, że po aneksji Krymu klub "zamrożonych konfliktów" w Europie będzie nadal się rozrastał - podsumowuje premier Mołdawii Iurie Leanca.