Czołgi sprawiały obrońcom najwięcej problemów
Bohaterska obrona Grodna przed Armią Czerwoną we wrześniu 1939 r. przeszła do legendy. Do walki z agresorem stanęli cywilni mieszkańcy miasta, wśród nich grodzieńskie Orlęta - harcerze i uczniowie.
"Nasz Dziennik" rozmawia o tych wydarzeniach z profesor Eugenią Dyner, uczestniczką obrony Grodna.
Według niej, Sowieci wkroczyli do miasta dwiema drogami - jednym i drugim brzegiem Niemna, który przecina Grodno na dwie części.
"Byłam przydzielona do koszar wojskowych nr 81, dokąd już 1 września 1939 r. skierowano moją drużynę harcerską działająca przy żeńskim gimnazjum państwowym. Moim zadaniem było dostarczanie żywności i amunicji oraz butelek z benzyną posterunkom ulokowanym na moście. Mieliśmy bowiem mało granatów" - wspomina pani profesor.
Jej zdaniem, najwięcej problemów sprawiały obrońcom sowieckie czołgi, bo sami ich żołnierze prezentowali się marnie. W większości niedbale ubrani, brudni, szli z karabinami na sznurkach. Ale czołgi mieli sprawne. Niestety, Grodna przed Sowietami broniła niemal wyłącznie młodzież oraz kadeci szkoły wojskowej. Regularne polskie wojsko wyruszyło wcześniej z miasta, do walki z Niemcami.
Pełny zapis wspomnień o obronie Grodna - w dzisiejszym "Naszym Dzienniku".
INTERIA.PL/PAP