Chciał, by rodzice myśleli, że utonął
Chciał, by rodzice myśleli, że utonął w rzece. Dlatego kazał swojemu koledze powiedzieć, że widział jego rękę wystającą z wody. Sam ruszył w Polskę i nie wiadomo, gdzie jest. Wymyślając bajeczkę o swojej śmierci, chciał sprawdzić, czy rodzice go kochają, czytamy w "Super Expressie".
Na czarny scenariusz przygotowany przez 13-letniego Adriana ze Szczecina początkowo wszyscy dają się nabrać.
W piątek rano, 13 lipca. Adrian od dwóch tygodni przebywa na wakacjach u ojca. Jego rodzice są rozwiedzeni, mieszkają oddzielnie. Adrian z mamą i trójką rodzeństwa w Szczecinie, tata w Goleniowie (Zachodniopomorskie).
Chłopca nie ma przez cały piątek i sobotę. Rodzice odchodzą od zmysłów, szukają go na własną rękę. W sobotę wieczorem powiadamiają policje. W niedziele w nocy do ojca Adriana dzwoni ojciec kolegi - Krzysia z wiadomością, że Krzyś widział, jak Adrian się topi! To samo chłopiec mówi policji. Opowiada o ręce Adriana wystającej z rzeki Iny. Zrozpaczeni rodzice Adriana stoją na brzegu, kiedy płetwonurkowie przeszukują dno rzeki, pisze "Super Express".
Przełom następuje, kiedy policyjny psycholog rozmawia z Krzysiem. Chłopiec przypierany do muru w końcu przyznaje się do kłamstwa: od kilku dni ukrywał ucieczkę kolegi. Wyznaje, że utopienie się Adriana to ściema.
Adrian ruszył w Polskę, by sprawdzić, czy rodzice go kochają i czy w ogóle będą go szukać. Z zeznań Krzysia wynika, że Adrian czuł się przez rodziców zaniedbywany. Według tego, co mówi Krzyś, chłopcy rozstali się w piątek na goleniowskim dworcu.
Rodzice Adriana o zmianie zeznań jego kolegi dowiadują się, stojąc na brzegu rzeki, która miała pochłonąć ich syna. Nie mają pojęcia, dlaczego Adrian uciekł. Mówią, że Adrian to grzeczne i poważne dziecko. Uwielbia książki, piłkę. Ciekawy świata, czasem zbyt długo siedzi przy komputerze. Nie wiadomo, od jak dawna planował ucieczkę. Policja liczy na to, że chłopiec szybko się odnajdzie, sprawdza miejsca, do których mógł się udać. Telefon komórkowy Adriana milczy, czytamy w "SE".