Zagadka, która wstrząsnęła stolicą USA
Po stażystce w Departamencie Sprawiedliwości - Chandrze Levy - zostały tylko zwłoki ukryte w krzakach Parku Rock Creek, wielkiej zielonej plamy na mapie Waszyngtonu. Znalazł je przypadkowy mężczyzna, który wyszedł na spacer z pieskiem. Był 22 maja 2002. Ponad rok po tajemniczym zaginięciu dziewczyny.
Ostatni raz widziano ją 30 kwietnia 2001 roku. Być może żyła jeszcze dnia następnego. W pamięci jej komputera pozostała wskazówka: wejście na stronę internetową Parku Rock Creek. Wiadomość, która powinna skłonić policję do staranniejszego działania. Powinna, ale nie skłoniła. Aż do dziś policja nie wie, kto zamordował Chandrę Levy.
Teraz zagadkę spróbuje rozwikłać grupa 50 studentów z Bauder College w Atlancie. Od nowa przewertują akta sprawy, sprawdzą zawartość komputera dziewczyny, przeegzaminują zeznania świadków, a za rok przedstawią całościowy raport. Ewentualne rozwikłanie zagadki nie łączy się z żadną nagrodą, chodzi jedynie o satysfakcję. Grupa pracuje z mottem "Spóźniona sprawiedliwość, ale sprawiedliwość".
Polityk poza podejrzeniem?
Do fatalnego 11 września 2001 roku sprawa tajemniczego zaginięcia stażystki trzymała Waszyngton w stanie najwyższego napięcia. A zwłaszcza polityków. Niedługo po zniknięciu wyszło bowiem na jaw, że 24-letnia Chandra miała gorący romans z o 30 lat od niej starszym deputowanym demokratów Gary Conditem. Plotka momentalnie obiegła miasto i stała się podstawą wielu podejrzeń.
Pod naciskiem opinii publicznej deputowany przyznał w końcu, że jego życie rodzinne (miał żonę i dzieci) nie układało się najlepiej. Dziennikarze wywęszyli ponadto, że oprócz żony i Chandry Condit spotykał się jeszcze z czterema innymi kobietami. Polityk dementował, później przyznawał rację, w końcu "bronił swojego honoru". Tabloidy z rozkoszą wyciągały najczarniejsze szczegóły jego życia. Jednak dla policji Condit był czysty. Funkcjonariusze nigdy nie sprawdzili jego możliwego związku ze zniknięciem stażystki.
Do innych wniosków niż stróże prawa doszła opinia publiczna i rodzina ofiary. Wielu poddawało w wątpliwość jego niewinność. Nazwisko Condit szybko zniknęło jednak ze śledztwa, a później z polityki. Rok po zaginięciu Levy przegrał wybory. Razem z dziećmi przeprowadził się do Arizony, gdzie latorośle zajęły się sprzedażą lodów.
O co w tym wszystkim chodzi?
Wróćmy jednak do niekończących się pytajników i ślepych uliczek, które pojawiły się w śledztwie. 30 kwietnia 2001 roku, po wizycie na stronie parku, Chandra wychodzi z domu zostawiając wszystko - dokumenty, pieniądze. Wychodzi na nieprzewidziane spotkanie? By pobiegać? Ponieważ dziewczyna pracowała w Departamencie Sprawiedliwości i chciała dostać się do FBI niektórzy spekulowali nawet, że mogło chodzić o jakiś szpiegowski spisek. Być może miała spotkanie z agentami?
Wielu obserwatorów nie może też zrozumieć, jak to możliwe, że policja nie znalazła ciała dziewczyny w parku zaraz po zaginięciu. Zastanawia odpowiedź funkcjonariuszy: "Nie sprawdziliśmy tego miejsca, ponieważ jest ono rzadko uczęszczane". Możliwe, że zwłoki Chandry przyniesiono na miejsce już po policyjnych poszukiwaniach.
W trakcie dochodzenia nie zabrakło również hipotezy uznającej za głównego bohatera całej historii seryjnego mordercę. Przesłuchiwano nawet potencjalnego podejrzanego - Ingmara Guandique, imigranta z Salwadoru, który już wcześniej został oskarżony o dwa napady. Z pokoju przesłuchań wyszedł jednak oczyszczony z podejrzeń, pozytywnie zdał też badanie wariografem.
Śledczy wzięli pod uwagę nawet niezidentyfikowanego sprawcę wcześniejszego o dwa lata morderstwa urzędniczki Joyce Chiang (zbrodni dokonano w podobnych okolicznościach). Scenariusz ten wydawałby się o tyle prawdopodobny, że Chiang mieszkała cztery bloki od Levy. Należące do niej rzeczy też znaleziono w parku (ciało morderca wrzucił do pobliskiej rzeki). Obie były młodymi kobietami, brunetkami o drobnej budowie. Te podobieństwa sprawiły, że wielu uwierzyło, iż obu przestępstw mógł dokonać ten sam sprawca.
Kluczem do sprawy kreatywność
Były agent FBI Brad Garrett, który z zaciekawieniem śledził postępy dochodzenia w sprawie Levy, dziś dość często przechadza się ścieżkami Parku Rock Creek, jakby chciał znaleźć brakujący dowód. - By rozwiązać tę zagadkę potrzeba kreatywności - mówi. Studenci z Atlanty będą jej potrzebowali bardzo wiele.