Wyznania somalijskiego pirata
"W oczach naszych sąsiadów jesteśmy bohaterami" - opowiadał w BBC jeden z somalijskich piratów.
Stacja przeprowadziła z 25-letnim piratem telefoniczny wywiad. Droga, która doprowadziła go do uprawiania tego procederu jest tak klasyczna, że może uchodzić za wzór pirackiego curriculum vitae.
Dahir Mohammed Hayesi, zanim trzy lata temu zaczął na poważnie myśleć o tym, by zająć się piractwem, był ubogim rybakiem z jednej z wiosek na wybrzeżu Somalii, państwa, które nie istnieje. Somalia jest bowiem jednolitym krajem jedynie na oficjalnych mapach świata. W rzeczywistości rząd w Mogadiszu kontroluje część jego terytorium, a i co do tej kontroli można mieć poważne wątpliwości. Państwo jest w stanie rozkładu i kruszy się na coraz mniejsze kawałki, często terytoria plemienne.
Los całej rodziny Dahira Hayesi zależał od jego połowów. Państwo somalijskie, czyli byt czysto teoretyczny, nie mogło jednak powstrzymać obcych kutrów rybackich przed połowami na wodach, na których tradycyjne łowili Somalijczycy. Morze - wspomina Hayesi - zatruwano regularnie odpadami toksycznymi - trudno bowiem wyobrazić sobie lepsze śmietnisko, niż wody terytorialne państwa, które nie istnieje. W tej sytuacji wstąpienie w szeregi piratów jawiło się w wiosce Hayesi'ego jako honorowa służba dla lokalnej społeczności.
"Będziemy porywali statki, które rabują i niszczą nasze morze" - tłumaczył Hayesi'emu jeden z sąsiadów. Młodzi ludzie masowo decydowali się na życie piratów. Hayesi też się zdecydował, bo - jak mówi - cóż innego mógł zrobić.
- Mówiono mi, że będę pełnił służbę narodową i zarabiał masę pieniędzy - opowiadał dziennikarzowi BBC Hayesi - wziąłem więc karabin i poszedłem.
Przez dwa lata Hayesi - jak twierdzi - zarobił już tyle, by zacząć myśleć o rozstaniu się z niebezpiecznym życiem pirata.
Pierwszy atak Hayesi miał za sobą już w lutym 2007 roku. Był to statek należący do Światowego Programu Żywieniowego z 12 osobami załogi. Po dwóch miesiącach piraci otrzymali za niego okup. Hayesi nie chce powiedzieć, w jakiej wysokości.
Po kilku tego typu akcjach jednak były rybak mógł pozwolić sobie na otworzenie i powolne rozkręcanie zupełnie legalnego biznesu.
- Mam dwie ciężarówki - chwali się. - I luksusowy samochód - dodaje.
Obecnie - jak w filmach - planuje jeszcze jeden, jedyny, ostatni skok, po którym już zupełnie skoncentruje się na prowadzeniu biznesu. Hayesi planuje się ustatkować, założyć rodzinę.
A jak wygląda życie pirata?
Jest niebezpieczne i niepewne, ale - z drugiej strony - zapewnia szacunek społeczny. Nie zapominajmy, że piraci - i ich zastrzyki gigantycznej jak na lokalne warunki gotówki - rozkręcają gospodarkę w regionie. Poza tym są w oczach współziomków czymś w rodzaju substytutu "armii". Obywatele kraju, który nie jest w stanie zapewnić im żadnej formy ochrony są z piratów dumni. Uważają ich za bohaterów.
Piratów ścigają floty przeróżnych państw, ale - według Hayesi'ego - dopóki w Somalii nie zaistnieje silny rząd, który weźmie się za reformę sytuacji wewnętrznej, dopóty ludzie będą wypływali w morze szukając zdobyczy.
Jeśli jednak taki rząd by powstał - deklaruje Hayesi - rozbroilibyśmy się i zaczęli pracować dla kraju.
O ile jednak Dahir Hayesi może pozwolić sobie na optymizm i entuzjazm, to życie 18-letniego Abduwali'ego Abdukhadira Muse potoczyło się zupełnie niespodziewanym dla niego samego torem.
18-latek (albo 16-latek, jak twierdzi jego matka, bądź nawet 15-latek, jak z kolei oblicza jego ojciec) jest jedynym, który przeżył aferę z porwaniem statku Maersk Alabama, kiedy to żołnierze USA wystrzelali piratów więżących kapitana statku Richarda Philipsa. Philips - przypomnijmy - sam oddał się jako zakładnik w ręce piratów, by ocalić przed tym losem załogę. Zakładnikiem załogi był z kolei jeden z piratów - właśnie Muse, który podczas ataku został ranny w rękę. Piraci oszukali załogę, która - umówiwszy się na wymianę zakładników - wypuściła młodego pirata. Piraci, ku swojej zgubie, odmówili uwolnienia Philipsa. Niedługo później do akcji wkroczyli Navy SEALS, a zaszokowany wydarzeniami Muse - jako jedyny, który przeżył - płynął już do sądu w Nowym Jorku, gdzie oskarżono go o uprawianie piractwa. Jako pierwszą osobę od stu lat.
Wiele problemów rodzi wiek pirata - w związku z trudnościami w jego określeniu nie bardzo wiadomo, jaki sąd powinien zajmować się jego sprawą.
Muse - zanim został piratem - był pasterzem, i jak przyrzeka jego ojciec (też pasterz), został w piractwo wmanipulowany. Prokurator z kolei uważa, że Muse był przywódcą grupy piratów. Jego młody wiek nie ma znaczenia -
jak opowiada załoga, wszyscy piraci byli pomiędzy 17 a 19 rokiem życia.
Według amerykańskiego prawa, grożą mu cztery dożywocia.
Na świecie jednak i w samej Ameryce coraz częściej pojawiają się głosy nawołujące do uwolnienia Muse.
- Mamy przed sobą dzieciaka bez żadnego wykształcenia, wmanipulowanego w bandycki proceder - mówił "NY Daily News" Martin Geduldig, znany adwokat.
Media, tymczasem, rzuciły się na rodzinę i krewnych młodego pirata. I donoszą z przejęciem, że podczas, gdy matka i ojciec zarzekają się, że chłopak znalazł się w gruncie rzeczy zupełnym przypadkiem na pokładzie Maersk Alabama z bronią w ręku, jego koledzy z dzieciństwa twiedzą, że wręcz przeciwnie, że młody Abduwali od kiedy pamiętają nie marzył o niczym innym, jak o piractwie.
Na forach internetowych tworzą się grupy, które domagają się -zależnie od orientacji - powieszenia Muse'go na rei albo uwolnienia i wyprawienia do Somalii z koszykiem prezentów z USA.
Somalijscy piraci stali się modnym tematem. Ostatnio wzięli się zań twórcy "South Parku" w najnowszym odcinku pt. "Fatbeard". W tym wszystkim wydaje się jednak ginąć praprzyczyna tego, co dzieje się na Oceanie Indyjskim: sytuacja wewnętrzna w Somalii. Bo - jak się wydaje - pirat Dahir Hayesi może mieć rację: bez stabilnego rządu, który panowałby nad somalijskim wybrzeżem, można jedynie doraźnie ścigać piratów i bronić napadanych przez nich statków. Nie bardzo też wiadomo, co robić ze złapanymi piratami: holenderscy komandosi musieli uwolnić pojmanych siedmiu piratów, bo prawo holenderskie nie pozwalało na ich przetrzymywanie. To samo zrobili po wspólnej akcji żołnierze amerykańscy i kanadyjscy, którzy w połowie kwietnia udaremnili porwanie norweskiego statku. Trudno bowiem wyobrazić sobie transportowanie każdego pirata do Nowego Jorku.
Ziemowit Szczerek