Wstrząsająca relacja z Turcji. Rodzą się teorie spisku
Byłem na Haiti. Skala zniszczeń jest, oczywiście, nieporównywalna do tego, co tam się działo - mówi Jerzy Jurecki z "Tygodnika Podhalańskiego" - ale tam było widać ratowników. Tutaj pod tym względem sytuacja jest o wiele gorsza.
- Jesteśmy w centrum miasta Ercis. Przy rezydencyjnej ulicy która legła w gruzach, ratownicy są może przy co trzecich ruinach - mówi Jurecki. - Do niektórych nikt jeszcze nie podszedł. A to są góry, i temperatura w nocy spada poniżej zera. Od trzęsienia mijają trzy dni i nadzieja na znalezienie żywych ludzi pod gruzami jest coraz mniejsza.
W Ercis, kilkadziesiąt kilometrów od miasta Wan; lokalnego centrum, w którym znajdują się i operują media, i w którym widać pomoc udzielaną poszkodowanym - sytuacja jest zła.
- Co jakiś czas pojawiają się entuzjastyczne informacje o sukcesach akcji ratunkowych, znajdowaniu żywych ludzi - mówi Jurecki. - Ale tutaj to wygląda zupełnie inaczej.
Kurdowie, stanowiący przytłaczającą większość lokalnych mieszkańców, i tak niechętni rządowi w Ankarze, twierdzą teraz, że rząd celowo blokował pomoc międzynarodową. Że nie zależy im na Kurdach.
- Rozmawialiśmy z przedstawicielem burmistrza Ercis, człowieka z partii kurdyjskiej, który przyjechał do poszkodowanych - opowiada Jurecki. - Nie ukrywał, że głównym problemem jest brak środków.
Premier Recep Tayyip Erodgan - po 24 godzinach odmawiania przyjęcia jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz - przyznał w końcu, że w sprawie pomocy poszkodowanym w trzęsieniu popełniono "błędy". Turcja poprosiła świat o pomoc. Nawet Tel Awiw - co potwierdziło izraelskie MSZ. Pomimo napiętych ostatnimi czasy stosunków pomiędzy oboma krajami.
Tymczasem jednak sytuacja w regionie jest ciężka. Agencja AFP dotarła do ludzi, którzy "własnymi rękami" musieli wykopywać swoich krewnych spod gruzów, nie licząc na pomoc państwa.
Niechęć Kurdów do Turcji podszyta jest teraz teorią spiskową mówiącą o sabotowaniu pomocy przez Ankarę. Już sam widok przedstawicieli tureckiego państwa budzi tu agresję.
- Widzieliśmy, jak na miejscu tragedii pojawił się turecki policjant w mundurze - opowiada Jurecki. - Posypały się w jego stronę kamienie. Policjant wyjął pistolet, ale na szczęście nie zaczął strzelać. Wycofał się, a Kurdowie rzucali mu kamieniami w plecy.
Nie najlepiej jest również z kwaterowaniem tych, którzy stracili domy. Państwo dostarcza tymczasowe namioty, jednak jest ich za mało.