Użytkownicy INTERIA.PL oburzeni programem "nowoczesnej edukacji" dzieci
Informacje o programach, których celem jest "nowoczesna edukacja" dzieci, oburzyły użytkowników portalu INTERIA.PL.
W ostatnich dniach odbyły się dwie konferencje na ten temat. Mówiono na nich o standardach WHO w dziedzinie seksu.
Przykłady? Postulat, by uczyć dziecko między 9. a 12. rokiem życia jak skutecznie stosować prezerwatywy i środki antykoncepcyjne. Pomysł, by lekcje seksu organizować już dla 4-latków a także, by 12-latek "potrafił komunikować się w celu uprawiania przyjemnego seksu".
Swego oburzenia tymi pomysłami nie kryją czytelnicy INTERIA.PL.
"To zamach na dzieci na wielką skalę!!!" - pisze nasz czytelnik "ehe".
"Popieram" wyraził opinię: "To wszystko świadome działanie. Niebezpiecznym jest to, że w polu ich zainteresowania są dzieci".
Zbulwersowana jest także "Wanda". "To jakaś kpina" - pisze. I dodaje: "Dzieci w tym wieku nie potrzebują edukacji w tym kierunku. Mają swój świat, a to na pewno im nie potrzebne".
"xn" wyraża opinię, że jest to "krok do legalizacji pedofilii". "Skoro 12 latek ma się uczyć seksu dla przyjemności, to czyż nie blisko tego jest seks z dorosłym dla przyjemności" - pyta.
Użytkownik "e" proponuje: "Niech założą swoje szkoły i demoralizują dzieci tych, którzy swoje dzieci będą chcieli poddać takiej demoralizacji. A szkoły pozostałe niech zostawią w spokoju!".
Oburzenia nie kryje "RobW". "Jestem dyrektorem szkoły, nie zgadzam się na takie anomalie. Wstyd mi za urzędników MEN-u, którzy nie potrafią przeciwstawić się zboczeńcom i trendom oraz ludziom szukającym pseudo wartości. Wypowiadam posłuszeństwo MEN-owi" - skomentował.
Irena zwraca uwagę na "ingerencję w rozwój dziecka".
"Dzieci naturalnie wybierają zabawki zgodnie ze swoimi zainteresowaniami - chłopcy zwykle auta i roboty, dziewczynki lalki. Jeśli chcą inaczej, to nie ma problemu, ale nakłanianie dziecka do innego wyboru jest szkodliwą ingerencją w jego rozwój. Traci ono zaufanie do własnej intuicji, a później, jako dorosły człowiek, nie jest pewne swoich wyborów i bezczynnie czeka, aż jakiś guru wskaże mu właściwą drogę" - zauważa.