Prof. Zoll: Granie na nucie nacjonalizmu jest bardzo ryzykowne
Politycy zaczęli spostrzegać, że granie na nucie nacjonalizmu może przynieść konkretne korzyści przekładające się na wyniki w sondażach i to jest bardzo ryzykowne. Dlatego powinniśmy przemówić im do rozsądku, żeby zaprzestali tych praktyk - ostrzega prof. dr hab. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego i były Rzecznik Praw Obywatelskich. - Problem nie dotyczy tylko Polski, to swojego rodzaju choroba, która jest w Europie dosyć powszechna - precyzuje.
Refleksja nad tożsamością europejską w relacji do tożsamości narodowej była jednym z wątków dyskusji, jaka odbyła się w ramach III Międzynarodowej Konferencji "Europa wobec wyzwań XXI wieku. Europejczyk/Europejka - czyli kto?". Za punkt wyjścia swoich rozważań profesor Andrzej Zoll obrał prawa człowieka, które są kluczem do wszystkiego, a kwestią podstawową w tym kontekście - relacja między władzą a jednostką. - Należy ustalić, czy dobro jednostki jest w całym systemie czymś pierwotnym, czy to coś wtórnego. Czy rację miał ten, który twierdził, że naród - czy jak chce Włodzimierz Majakowski - partia, jest wszystkim, a jednostka niczym - wyjaśnia.
Drugi model zakłada istnienie wtórnych praw władzy. - To znaczy, że władza , zbiorowość jest tylko wyrazem wolności praw poszczególnych jednostek. Ze względu na to, że bez ograniczenia własnej wolności na rzecz wolności innych osób, nie bylibyśmy w stanie funkcjonować, przekazujemy władzy w depozyt część naszych wolności, aby ona tą wolnością administrowała, zabezpieczając tym samym możliwość naszego rozwoju, funkcjonowania, bezpieczeństwa i spełniania marzeń- wylicza.
Dwa filary systemu prawnego
W ocenie profesora Zolla właśnie ten drugi wariant powinniśmy zaakceptować. - Model, w którym jest mowa o pierwotnych prawach władzy, gdzie jednostka korzysta z praw przyznanych przez władzę, jest absolutnie do odrzucenia - zaznacza.
Na gruncie polskim można to odnieść do założeń, które są zawarte w ustawie zasadniczej. - W konstytucji system społeczny oparty jest na dwóch filarach - Art. 1 wskazującym, że Rzeczpospolita jest dobrem wspólnym wszystkich Polaków oraz Art. 30 mówiącym o przyrodzonej, niezbywalnej godności człowieka - argumentuje prof. Zoll.
Co istotne, wspomniane filary nie są ustawione wobec siebie kontrowersyjnie . - One wzajemnie się wspomagają, można powiedzieć, że troska o dobro wspólne stanowi jakąś sumę szczęścia poszczególnych osób. Bez zabezpieczenia tego szczęścia nie da się mówić o dobru wspólnym - precyzuje.
W tym kontekście podstawę stanowi kwestia źródła wolności i praw, którymi dysponuje władza. - Znakomicie określa to Art. 30 konstytucji i tego przepisu należy za wszelką cenę bronić. Mówi on o tym, że przyrodzona, niezbywalna wolność człowieka jest źródłem wolności i praw. Czyli to nie władza jest ich źródłem. My je tylko musimy ograniczać, czyli przekazywać do wspomnianego depozytu - zaznacza.
Władza publiczna działa tylko w granicach prawa
Atrybutem władzy są jedynie kompetencje, a nie wolności. Fundamentalnym przepisem w tym względzie jest art. 7 Konstytucji. - Mówi on o tym, że organ władzy publicznej działa na podstawie prawa i tylko w granicach prawa. Oznacza to, że praktyce, że władza musi mieć przyznaną przez prawo kompetencję, a poza nią działać nie może. To jest punkt wyjścia - podkreśla b. prezes TK.
Nie jest to jednak tylko problem praw obywatelskich i relacji między jednostką a władzą, na której terenie jurysdykcji dany obywatel żyje. W szerszej perspektywie sięgnąć należy do uniwersalnych praw człowieka i odróżnić prawa obywatelskie od praw człowieka, co w konsekwencji będzie determinowało nasze postrzeganie patriotyzmu i nacjonalizmu. - Jeżeli przyjmujemy, że godność człowieka jest prawem uniwersalnym i z tego powodu trudno ją odrzucić i jednocześnie powoduje ona, że człowiek musi korzystać z podstawowych praw związanych ze swoim człowieczeństwem a nie z obywatelstwem, to inaczej będzie wyglądała kwestia spojrzenia na problemy patriotyzmu i nacjonalizmu - wyjaśnia prof. Zoll.
Ewolucja pojęcia patriotyzmu
Dziś jesteśmy świadkami ewolucji pojęcia patriotyzmu. - Muszę z przykrością podkreślić, że to pojęcie mało modne i rzadko spotykane, albo takie, które bardzo zmienia swoją treść. Kiedyś postawa patriotyczna oznaczała gotowość poświęcenia życia dla ojczyzny i wielu naszych przodków, a nawet przedstawicieli mojego pokolenia, dawało dowody patriotyzmu na polu walki - zaznacza.
Życie w pokoju zdeterminowało zmianę spojrzenia na to pojęcie i sprowadza się do dbałości o dobro wspólne. - Dziś patriotyzm oznacza poczucie obowiązku wnoszenia wkładu w dobro wspólne, którym jest Rzeczpospolita i każdy z nas jest w stanie taki wkład wnieść. Tyle tylko, że od niektórych trzeba wymagać więcej, bo go stać na więcej, a od innych odpowiednio mniej. Nikt z tego obowiązku nie jest jednak zwolniony - zaznacza były prezes TK.
Postawa patriotyczna jest też dziś postawą Europejczyka, bo przynależność Polski do Wspólnoty Europejskiej daje gwarancję bezpieczeństwa, rozwoju, a także możliwość wkładu we wspólnotę naszego dorobku. - Dlatego powinniśmy dbać o to, aby spostrzeganie Polski było spostrzeganiem z szacunkiem i z przekonaniem, że możemy wnosić dla dobra wspólnoty istotny wkład, a nie że jesteśmy członkiem stanowiącym problem - zaznacza prof. Zoll.
Nacjonalizm jako poczucie nieuzasadnionej dumy
Nacjonalizm jest z kolei pojęciem bardzo dalekim od patriotyzmu i obarczonym krótkowzrocznością. - Oznacza patrzenie na swój naród wyłącznie z punktu widzenia bezkrytycznej oceny jego dorobku i jego wartości, bez szerszej refleksji na temat roli tego narodu we wspólnocie. Myślę, że spojrzenie nacjonalistycznie nie tylko u nas, ale w całej Europie przyniosło bardzo wiele szkód i doprowadziło do wielu tragedii - zaznacza.
Nacjonalizm można sprowadzić również do poczucia nieuzasadnionej dumy, która jest w konflikcie z docenianiem dorobku innych. - Wspólnota polega na tym, że obdarzamy się wzajemnie szacunkiem i odnosimy się z godnością do tego, co potrafimy zrobić - dodaje.
W ocenie prof. Zolla obecnie mamy do czynienia z bardzo niepokojącym zjawiskiem, które wymaga reakcji ze strony obywateli. - Politycy zaczęli spostrzegać, że granie na nucie nacjonalizmu może przynieść konkretne korzyści, przekładające się na wyniki w sondażach i to jest bardzo ryzykowne. Dlatego powinniśmy przemówić im do rozsądku, żeby zaprzestali tych praktyk - ostrzega. - Problem nie dotyczy tylko Polski, to swojego rodzaju choroba, która jest w Europie dosyć powszechna - puentuje.