Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Pietrzak: Szczątki Tu-154M rdzewieją, tracimy materiał dowodowy

Był szef 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego jest zbulwersowany faktem, że wrak tupolewa wciąż leży pod gołym niebem: "To, że szczątki rdzewieją, uniemożliwi weryfikację pojawiających się w śledztwie koncepcji".

/RMF

Agnieszka Burzyńska: Często szuka pan odpowiedzi na pytanie, co stało się 5 miesięcy temu?

Tomasz Pietrzak: Nie. Ja raczej staram się nie podchodzić do tego emocjonalnie. Staram się obserwować to, co otrzymujemy z przekazów po zakończonym etapie pracy komisji.

I co wiemy dziś?

Myślę, że niewiele to zmieniło. Nasza wiedza się nie powiększyła od tych ostatnich 2-3 miesięcy. Być może jest to wynik tej żmudnej pracy, która nie pozwala pokazać niczego innego, niż to, co widzieliśmy 2-3 miesiące temu, a czego moglibyśmy się spodziewać.

A co jest dla pana największą zagadką?

Cały czas myślę, że ten etap lotu od 100 metrów do uderzenia w ziemię. To jest najbardziej zastanawiające. Cały czas oczekuję tych informacji z "flight data recorderów", bo to są najistotniejsze dane.

Bez nich nic się nie da wyjaśnić. To są parametry lotu.

Tak, to są parametry lotu. Natomiast nie da się wyjaśnić, ponieważ kolejny miesiąc mamy tylko spekulacje, mając wyłącznie "voice recordery", my tylko domniemamy, co mogło być wtedy, co się mogło wydarzyć. Niestety musimy poznać więcej szczegółów, żeby naprawdę uciąć te spekulacje, te walki, które są na obecną chwilę w mediach.

Czyli te parametry powinny być ujawnione jak najszybciej?

Ja myślę, że tak, ale decyzja oczywiście należy do komisji. Wydaje mi się, że to pozwoliłoby nam troszeczkę się uspokoić, żeby to wszystko było bardziej rozsądne. Musimy pamiętać, że przepisy nam na to pozwalają, że jeżeli dobro społeczne wymaga jakiejś informacji, to takie dane powinny być ujawnione.

A gdy na pańskim miejscu siedział - również były pilot specpułku - Stefan Gruszczyk, z całkowitym przekonaniem oświadczył, że to wina niezgranej załogi i nonszalanckiego przygotowania lotu. Nie zgadza się pan z tym?

Nie, nie zgadzam się z tym, dlatego, że to są wyłącznie subiektywne opinie jednego człowieka. Oczywiście z całym szacunkiem dla jego doświadczenia, ale nie wolno w ten sposób mówić przed zakończeniem pracy komisji. To komisja musi ustalić przyczyny i zalecić profilaktykę. To dopiero wtedy możemy rzetelnie... My nie jesteśmy wszyscy, my jesteśmy tylko pseudospecjalistami. Naprawdę musimy poczekać na efekty.

Ale widzimy to, że piloci nie powinni zejść poniżej 100 metrów, nie powinni podchodzić na autopilocie, nie powinni sugerować się wskazaniami radiowysokościomierza. Przecież to były właśnie te kluczowe złe decyzje.

Nie. Decyzje były bardzo dobre. Była podjęta decyzja - i jej zapis mamy na "voice recorderze" - że zniżamy się do wysokości 100 metrów. I dlatego, ja cały czas mówię: poznajmy "flight data recordery" i dane z tego rejestratora. Wtedy będziemy wiedzieli, jaka była rzeczywista wysokość barometryczna, a nie radiowysokościomierz. Bo tutaj wszyscy opieramy się na tych wysokościach radiowych, które są zniekształcone poprzez ukształtowanie terenu. My nie możemy w ten sposób mówić, że była zła decyzja. Decyzja była właściwie podjęta, bo załoga była poinstruowana, że dowódca załogi podjął decyzję: schodzimy do wysokości 100 metrów. Jeżeli nie, to odchodzimy na drugie zejście w automacie.

Zawinili kontrolerzy?

Ja nie chcę mówić, kto zawinił. Niech komisja nam to powie. Tylko my możemy teraz oczekiwać - tak jak powiedziałem - większych, pełniejszych informacji. Wiemy już troszeczkę na temat ich pracy.

Ale jak to jest, bo przecież ten radar na tym lotnisku Siewiernyj był nieprecyzyjny. To chyba powinno być wiadomo, że ten radar, którym posługują się kontrolerzy - w oparciu o te dane i wytyczne piloci lądowali. Są takie informacje czy nie?

Jeżeli strona rosyjska, czyli gospodarze, przyjmuje samolot z polską delegacją, to my oczekujemy, że to lotnisko jest wyposażone chociaż w minimalnym stopniu według standardów. Te standardy są opisane w procedurach ICAO-wskich.

Rosjanie mówią, że standardy spełniało.

Tak. Właśnie teraz komisja, powinna to określić, czy faktycznie spełniało te minima czy nie. Jeżeli są takie minima określone, to były określone dla tego wyposażenia, które było na tym lotnisku. Czyli jeżeli lotnisko miało tam minimalne warunki - "sto podstawy chmur", a tysiąc metrów widać, czyli takie były minimalne warunki tego lotniska do przyjęcia samolotu w tych warunkach pogodowych, które były.

A gdy pan słyszy dziś, że mała brzózka o średnicy pnia 40 cm nie powinna uszkodzić skrzydła - co pan myśli?

: Myślę, że te pytania powinny być skierowane do specjalistów, którzy mogliby to zbadać. Mamy możliwości komputerowe, mamy możliwości cyfrowe obliczenia, jaki jest wpływ takiego drzewa na samolot, który pędzi z prędkością 250-280 km/h, waży 80 ton, wiemy, jaka jest grubość tego skrzydła, wiemy jaka jest elastyczność tego drzewa, czy na tej wysokości ono się będzie uginało czy nie - niech oni się wypowiedzą. To jest kolejne pytanie, na które musimy oczekiwać, że znajdzie się odpowiedź niebawem.

Pięć miesięcy po katastrofie wrak Tupolewa leży wciąż pod gołym niebem, to ma jakieś znaczenie czy nie ma?

Moim zdaniem bardzo duże, oczywiście słyszałem głosy, że dla niektórych to nie ma żadnego znaczenia.

Przecież komisja MAK-owksa wykluczyła tam awarię samolotu, wykluczyła, że cokolwiek mogło być zepsute, jeśli chodzi o urządzenia. To właściwie chyba to nie jest potrzebne?

Nie, moim zdaniem inaczej, bo proszę pamiętać, że po to się robi dochodzenie, postępowanie. Co jakiś czas pojawiają się jakieś nowe fakty, dowody, które wymagają powrotu, do - powiedzmy - danego urządzenie, agregatu, czy też elementu. Gdyby był zabezpieczony, mielibyśmy go w takim dziewiczym stanie zaraz po katastrofie. Gdyby był to w jakimś zadaszonym, najlepiej w hangarze, gdzie było by czysto, właściwe warunki, wtedy mielibyśmy tę pewność, że nic więcej się nie dzieje. Czyli żaden proces powiedzmy degradacji tego wraku nie następuje, ale teraz jeżeli te powiedzmy wszystkie urządzenia, cały samolot leży pod chmurą i rdzewieje, niestety nie będziemy w stanie wrócić, do stanu, jaki był po katastrofie i stwierdzić, czy faktycznie to stało się wcześniej, czy stało się dopiero teraz. Moim zdaniem, należałoby natychmiast samolot zabezpieczyć i żeby on był w dobrych warunkach. Żeby dowody wszystkie były do sprawdzenia.

Pan kiedyś mówił, że pilot ryzykujący nie doczeka się pochwały, nie ma co liczyć na odznaczenia, tak było, prawda?

Tak, bo po tą są przepisy, żeby wyeliminować tego typu?

A gdy czytamy, że Tupolew parę miesięcy przed katastrofą, wraca z Dominikany na niesprawnym autopilocie, po naprawie systemu sterowania, którą załoga wykonała sama. To nie jest ryzyko?

Ja nie chce tego komentować, ponieważ decyzje zostały podjęte przez - wtedy - dowództwo sił powietrznych, które w jakiś sposób podziękowało załodze za to, że samolot wrócił.

Tak, chwaliło się nawet, że chłopaki dali radę.

Tak. Nie wiem, czy to było słuszne czy nie. Moim zdaniem, jeżeli takie coś miało miejsce to raczej ja bym był ostrożny z mówieniem, wysuwaniem pochwał w tym kierunku. Raczej nie powinno to mieć miejsca w ogóle, bo załoga musi wiedzieć, że po to są przepisy, że musi to robić zgodnie z przepisami, po to żeby zachować to życie i bezpieczeństwo.

Wsiadłby pan dzisiaj do tupolewa, żeby go pilotować?

Z największą przyjemnością. To jest jeden z najlepszych samolotów, ja naprawdę wspominam same miłe loty na tym samolocie.

Piloci z 36. pułku już wkrótce wsiądą do niego. Samolot wraca. Będzie woził VIP-ów, to dobra decyzja?

Ja myślę, że to jest bardzo dobra reklama dla tego samolotu, a jest to antyreklama dla embraera. Natomiast jeżeli tym najważniejszym pasażerom ten samolot się podoba i chcą nim latać, to dobrze świadczy o tym - pomimo tego, że ten samolot jest technologicznie stary.

Pan kiedyś mówił, że powinien trafić na złom.

Tak, bo jest technologia lat 60. To, to samo, co byśmy teraz mieli do dyspozycji, albo telewizor czarno-biały albo kolorowy. Prawda, widzimy na tym to samo. Tylko tu widzimy w odcieniach szarości, a tu widzimy w kolorze. No więc co wybieramy? Wybieramy to, co jest nowocześniejsze. Bo po to się właśnie robi nowe urządzenia, tym bardziej samoloty.

To dobrze, że on wraca w takim razie. Będą dwa embraery i tupolew?

Ja tutaj tak przewrotnie mówię, w porównaniu z embraerem. Jest to reklama dla tupolewa, a antyreklama dla embrayera.

Że embraery są niepotrzebne, tak?

Moim zdaniem jest to nietrafiona inwestycja, ale to już nie moja decyzja. To jest tylko moja opinia.

Nietrafiona, kosztowna inwestycja?

Wydaję mi się, że tak, że po prostu tutaj po mistrzowsku wydajemy pieniądze, natomiast nie potrafimy skorzystać z tego, że moglibyśmy mieć naprawdę samoloty, które spełniały wszystkie nasze oczekiwania i wymogi. Co z tego, że mamy embraery, jak delegacje i tak latają samolotami czarterowanymi.

Tak jak premier teraz do Indii?

To jest tak, to jest jakieś po prostu?

Ale teraz będzie już tupolew.

Będzie tupolew, oczywiście, że tak. No więc po co nam te embraery? Skoro mieliśmy już dawno możliwość kupienia sobie samolotów i za te pieniądze na pewno byśmy mieli samoloty, co najmniej dwa nowe. To czemu cały czas idziemy w tym samym kierunku?

Dziękuję bardzo, naszym gościem był Tomasz Pietrzak.

RMF

Zobacz także